Dziś rano, po 24h pracy, poszedłem oddać krew. Zrobić to w takim stanie - niezapomniane przeżycie

Po pobraniu krwi do badań pierwsza moja myśl - "chłopie, przesadziłeś"

. Głupio jednak się było w tym momencie wycofać i po zmierzeniu, że hemoglobiny mam na styk (najniższy wynik ever, zwykle ok. 15-16, teraz ledwie 13,6) rozsiadłem się na fotelu. Co ciekawe, po oddaniu poczułem się lepiej niż przed... Starczyło mi jeszcze sił na odwiedzenie znajomych pań bibliotekarek, wypicie herbatki, a potem jeszcze pojechanie na otwarcie nowej biedry i zakup blendera.
Powiedziałbym, że krwiodawstwo to doskonałe lekarstwo na wszystko. Pamiętam jednak przypadek dwójki znajomych, którzy po kilku dniach survivalu w górach stwierdzili koniec gotówki i zapasów żywności. Przed pociągiem do domu, głodni i zmęczeni, poszli do punktu RCK "po czekolady"; jak jednego wynieśli, to drugi jednak zrezygnował z tej formy zdobywania pożywienia