Witajcie. I ja mam teraz dziwną sytuację z euroadres. moja firma od 5lat jest w googlach na 1 stronie pod wszystkimi słowami kluczowymi, jednak co jakiś czas dla pewnych produktów kupuję sobie reklamę adwords. Gdy akurat trwała kampania, zadzownili do mnie nagabywacze z Euroadres, oferują reklamę, w cenie 500zł za 2 słowa miesięcznie, plus 1000zł opłata wpisowa. Ceny oczywiście netto. Umowa miała zobowiązywać mnie do płacenia przez rok po 500zł netto co miesiąc za 2 słowa (z racji, że nie chciałam się zgodzić obnizono mi stawkę o 100zł, bo normalnie jest podobno 300zł za słowo). Razem koszt reklamy przez rok 7000zł netto, dla 2 słów. Po wielu telefonach, moich tłumaczeniach, że nie potrzebuję reklamy, że te koszty mi sie nie zwrócą, bo nie mam mocy przerobowych na większą ilość zamówień, wciąż używano nowych argumentów, że powinnam zapłacić im te 7tys plus VAT. Więc zaczęłam akwizytora pytać, jak wyegzekwuję trzymanie się umowy z ich strony, skoro za 7000zł mam być przez rok na 1 stronie pod 2 hasłami kluczowymi, a przecież jestem na 1 stronie pod 10 hasłami, czyli wniosek, ze jesli im zapłacę, to zapłacę za nic, bo ja już to osiągnęłam, że jestem w pierwszej trójce pod wieloma slowami kluczowymi. Wychodziło na to, że mam im zapłacić 7tys za to, że sama sobie wypracowałam bycie na pierwszej stronie... Byłam na 1-7 pozycji pod 10 słowami kluczowymi w sposób naturalny, a ona mi oferowała, że za 7tys netto nie będę z 2 hasłami niżej niż na 10 pozycji :D Reasumując, chcieli kasę za to, co już miałam bez płacenia im. Wbiło mi się jednak w głowę jedno zdanie tej małolaty "firmy konkurencyjne moga sprawić, że pani firma spadnie i nie będzie się już wyświetlać na pierwszej stronie". Zasugerowała, że tak się da zrobić, i jedyną gwarancją utrzymania mojej wysokiej pozycji w wyszukiwarce Google jest zapłacenie im 7tys. Natręt z Euroadres dzwonił przez kilka dni. W tym czasie niemal z dnia na dzień z coraz mniejszą ilością słów kluczowych byłam na 1 stronie google... W ostatniej rozmowie zasugerowała mi pozycjonowanie pewnego słowa, którego nie miałam wpisanego w meta tagi jako słowo kluczowe, więc nawet nie wiedziałam, jaka jest moja pozycja pod tym hasłem. Wpisałam jednak to słowo w wyszukiwarkę i okazało się, ze jestem na 4 pozycji. powiedziałam tej pani "dlaczego mam wam płacić 300zł za to, by być na 1 stronie, jesli bez płacenia jestem na 4 pozycji od góry?" no i na drugi dzień z 4 pozycji spadłam na 10 pozycję... Nie jestem informatykiem, nie znam sie na tym, ale ta cała sytuacja, plus gwałtowny spadek w wynikach wyszukiwania, podczas gdy nagabywacze dzwonili do mnie po kasę, plus ich zdanie, że "inni mogą tak zrobić, ze moja pozycja spadnie", daje mi podejrzenie, że była jakaś ingerencja z ich strony w wyniki pozycjonowania. Nie wiedziałam, że tak się da, ale ta kobieta powiedziała mi, że to możliwe, i zaraz miałam tego wyniki.... Jeśli jest to możliwe, czy moja firma padła ofiara szantażu, bo nie zapłaciłam im tych 7tys netto za dalsze istnienie na pierwszych stronach? Czy taka dywersja na słowach kluczowych i wynikach wyszukiwania jest możliwa, tak, jak ta pani mi powiedziała? Efekty już mam, wyniki bardzo gwałtownie spadły, tylko chciałabym sie dowiedzieć, czy to tylko taki ustny szantaż niepoparty możliwościami, próba nastraszenia mnie, abym podpisała umowę, czy faktycznie pokazano mi co będzie, jesli nie zapłacę im za to, co juz sama sobie przez lata wypracowałam?
|