![]() |
"Ić Pan stont"
Filozofia sprzedawców nowego pokolenia albo pokolenie 1200 brutto. Jak zwał tak zwał, ale strasznie mnie to irytuje. Od razu przechodzi ochota na wydanie pieniędzy w takim np. sklepie. O co człowiek się nie zapyta to na minie takiego jegomościa od razu z grymasu można wyczytać: "o Jeeeezu, co znowu?".
A na koniec jeszcze partolą robotę i bezczelnie mówią, że "mogą mi dać 10% zniżki". :wow: Cóż za hojność. k***a A ja myślałem, że mają robić jeszcze raz... |
Kiedyś jak stwierdziłem że jest problemem konieczność okazywania przez niedopłacanych pracowników takich a nie innych emocji, to moi współdysputanci gremialnie wstrzymywali się przed przyznaniem mi racji. Nie interesowałem się tym w międzyczasie, a niedawno przeczytałem na wp, że takie podejście staje się uprawnioną teorią...
Cóż, trzeba omijać miejsca, gdzie pracują takie osoby, bo oznacza to, że są zbyt słabo opłacane, a przez to niewystarczająco umotywowane - właściciele takich placówek się bogacą, oni mają z tego całe nic, a Ty - otrzymujesz byle jaką pomoc, a już całkiem tracisz jeśli przedmiotem Twojej uwagi jest usługa - spieprzą Ci ją... Z moich obserwacji wynika, że przynajmniej w każdej dziedzinie handlu znajdzie się taki sklep, który traktuje pracowników fair - obecnie nie mamy w Polsce takiej sytuacji, że nie mamy żadnej sieciówki danego typu, która by zatrudniała pracowników po ludzku. Weźmy nawet hipermarkety - mamy takie, w których pracownicy dostają przyzwoite (jak na nasze warunki) płace, chodzą w firmowych dobrej jakości ubraniach, no widać po nich że pracodawca nie ma ich w dupie; a są takie, gdzie każdy jeden pracownik nosi tani t-shirt z nadrukiem agencji pracy tymczasowej... |
Tak jak pisze Jarsonu - jesli zaloga zarabia minimum krajowe to po co maja sie starac, zwlaszcza jak w punkcie pomacasz, powkurzasz ich a i tak kupisz na Allegro bo taniej?
Ot i Polska wlasnie... |
już kiedyś pisałem o firmie w której pracowałem, bardzo fajna firma ale kierownicy dyrekcja to ludzie ,którzy wymagają 2 etatów w cenie 3/4 etatu
obecnie połowa załogi to agencja pracy, na wymianke ,normalna zaloga niedopłacona i wiecznie zmierzła system motywacji zerowy, no chyba ze maja motywowac do znalezienia nowej pracy badz wlasnego interesu kierownictwo, dyrektor firm tego typu bogaci się w ciągu paru lat, załoga profesjonalistów ucieka gdzie indziej, wszystko po malu upada a dyrekcja w odpowiednim czasie przeskakuje do innej firmy .. dlatego uważam dużym plusem pracować w małej rodzinnej firmie w której wyznaje się zasadę że się doceni pracownika w zamian gdy 'pracownik traktuje firme jak swoja' w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście, nie przemawia do mnie obecnie bardzo modne hasło '' każda prace wykonuje najlepiej jak mogę niezależnie od pieniędzy'' ludzie żerują na ludzkim poświeceniu i staraniom o lepsze pieniądze a co za tym idzie lepszemu życiu nie dziwmy się wqrwieniu i grymasie niektórym ludziom pracujących np w marketach ,sklepach itd Cytat:
coraz wiecej ludzi ma problemy z kasa ,a zyć za cos trzeba .pewnie wielu sie ze mna nie zgodzi Cytat:
|
Cytat:
|
pewien zaklad planuje zeby zwolnila sie wieksza czesc zalogi i wyplacac im 100k na odchodne...dlaczego? bo zarabiaja 3-5k na reke a przyjma nowych za 1,5 netto. 100k zwraca sie po 2 latach a pozniej do przodu i juz sa premie dla darmozjadow...
edit zapomnialem dodac, ze za podpier...enie kolegi, ktory dostaje dyscyplinarke jest premia... |
Jesteś Berią dzieckiem wczesnego kapitalizmu, mówi pani od polskiego. Oczekujesz, że za dutki będzie się ktoś do Ciebie uśmiechał, płaszczył - żebyś poczuł się lepiej i miał te swoje złudzenia.
A ja to mam w dupie. Ładnych parę lat temu byłem u koleżanki i akurat przyszedł mechanik do pralki. Z głupia frant zapytałem go czy widział taki program "Usterka". Od razu pierdyknął narzędzia do torby, powiedział żebym sam sobie grata naprawił i on natychmiast stąd wychodzi. Ubłagałem. W młodości zamęczałem najlepszego mechanika rowerowego w Warszawie (ul. Lusińska). Siedziałem jak zwykle u niego na podwórku i wjechał Tatuś z wąsem, dzieckiem i rowerem typu makrokesz. Położył grata i ględził, że o tu trzeba hak od przerzutki dospawać, bo się urwał. Pan Mechanik B. sprzedał kopniaka w makrokesza i kazał mu wyp... Bardzo brzydko też tatusia określił, a był pan B. niesłychanie spokojnym i kulturalnym człowiekiem. To są prawdziwi fachowcy, a nie twoje snickersy. W Japoni już ze 20 lat temu otworzono sklepy, gdzie obsługa jest niekulturalna a wrednym klientom robią zdjęcia, do gablotki i za kołnierz na ulicę. Miłośnicy tych sklepów kupują wąsy, peruki i zakradają się. Bo już mają dość tego twojego matrixa. |
Cytat:
Cytat:
|
u mnie w biedronce jest jedna taka, co siedzi tam za karę, jak mam opcje iść do innej kasy, to idę, bo nie chce mi się na nią patrzeć, a jej widocznie na mnie :]
|
jou,
co do mechanika rowerowego: jemu po prostu puściły nerwy, gdy zobaczył kolejnego palanta w drogim samochodzie, który kupił dziecku niebezpieczny złom i struga fafarafę co to nie on i z takim lekceważeniem "o tu mnie pan zespawaj". Z pewnością nie odniósłby się tak do matki z dzieckiem, której po prostu nie było stać na lepszy rower. Nauczył dziada rozumu, bo to jego warsztat i jego prawo kogo obsługuje, a kogo nie. Ale nieważne, to specyficzna sytuacja. Co do grymasu znudzenia królewny. Pewnie, że denerwujące. W ogóle nie wiem gdzie Wy takie trafiacie w tych czasach :) A jak już - co Was to obchodzi? Jajca można sobie z takiej porobić. A może to chodzi o Was, może to na Was ktoś tak reaguje. Gdy mnie ktoś nie lubi, to wolę aby mi to wprost okazał, a nie ukrywał - co i tak widać. Czasem stoję w Carrefour do kasy i widzę, że za mną jakiś słoik z aspiracjami. Wtedy jak najwolniej kładę co moje na taśmę, nawiązuję konwersację z kasjerką, szukam portfela i czekam... czekam aż nie wytrzyma i powie "Może by się pan pospieszył?". Wtedy ja spokojnie do kasjerki "Ale nerwowy słoik, prawda? Spieszy mu się. Serial w TV musi obejrzeć." he :D I lubię ten uśmieszek kasjerki, przynajmniej to, bo sama nie może mu powiedzieć, że go nie lubi. |
ale skoro ktoś jest niezadowolony ze swojej pracy, to niech szuka innej, bo decydując się na to co robi, musiał zdawać sobie sprawę z warunków itd, no chyba, że jest niedorozwojem z Mc Donalds. Oczywiście pracują tam też normalni.
|
Ja dopuszczam taką myśl, a nawet rozumiem, że za niską płacę i jeszcze nie daj Bóg traktowania jak szmatę przez pracodawcę to wszelka motywacja do pracy znika (są przecież różne sytuacje życiowe i nie zawsze jest alternatywa, nie zawsze można/znajdzie się lepszą). Ale to nie jest moja wina, a ja jestem po prostu zwykłym klientem - to jest relacja sprzedawca <-> klient, a nie pracownik <-> zły pracodawca. Tymczasem odnoszę wrażenie, że jestem intruzem... i to mnie wkurza. ;)
Nie oczekuję płaszczenia się tylko normalnego podejścia do klienta jak człowiek do człowieka. |
Cytat:
|
Cytat:
Cytat:
|
m@x pracowal wczesniej w tej samej firmie co ja. zna wlascicieli na wylot. do samego konca mimo, ze wiedzialem, ze odchodze dla klientow bylem mily...nie raz az za bardzo
szkoda, ze pracodawcy nie zachowali pozniej klasy... |
jou,
a pan mi żeś swego czasu zasadził czerwonego reputola z tekstem: "Idź stąd" :D Przewinął mi się już i nie widzę, ale pamiętam! Natomiast drugi Naczelnik, Reetou, całkiem niedawno mówił mi, żebym się walnął patelnią w głowę (nawet rozmiar podał: 28 cm) i poprawił wałkiem. Nie wspominając o kierowniku sklepu, Mr Bartezie, który powiedział mi, że jestem idiotą, no i co rusz pakuje mnie do gablotki. To ma być podejście do klienta? |
Cytat:
Ty nie jesteś klient, tylko pacjent... |
Problem polega u nas na kosztach pracy, to że pracodawca bogaci się szybko, to się tylko cieszyć, za mało bogatych ludzi w tym kraju. A że traktuje pracowników, jak traktuje za marne grosze, to wina tego, że zamiast im dać i oni by wydali napędzając gospodarką, to musi za nich płacić niewyobrażalny haracz na urzędników naszemu złodziejskiemu państwu. Przecież nikt nie będzie prowadził biznesu tylko po to, żeby pracownikom było dobrze.
|
znam takiego co ma 10k+ co miech dla siebie a placi po 1400 na reke (5 pracownikow)
jakby im dolozyl po 400-500 to by mial z 15k mimo wiekszych wydatkow...a tak im sie nie chce |
Cytat:
Sprzedał gigantyczny atlas geo i za jego wysyłkę zapłacił bodajże 12 zł - więcej niż podał na aukcji i pobrał od klienta. Dostał komentarz negatywny i kupujący napisał, że sprzedawca musi mieć coś za uszami, skoro stać go na dopłacanie do kosztów przesyłek i musiał go okraść gdzieś indziej! Jeśli ten twój pracodawca zapłaci więcej niż się przyjęło, to będzie to samo. "Musi być niezły złodziej, skoro tak szasta pieniędzmi. Trzeba go okraść." Poczytaj Placówkę Prusa, tam opisany ten mechanizm. Gdy Ślimak poszedł do Pana kupić łąkę. |
ale ty pier...isz
|
No pewnie, przywilej chorego psychicznie.
Ja mogę, a Ty musisz myśleć zgodnie z mechanizmami, które Tobą sterują. |
Cytat:
Cóż - 6k zł mniej z czego sporo zostawało w sklepach, firmach (internet, a ma u lokalnego dostawcy, usługi), u dentysty itp., plus dwoje uczniów mniej (dzieci), plus jedna pracowniczka mniej (żona ma pracę, płaci podatki) - powiedziałbym, że sama ta jedna decyzja to będzie realnie ze 2-3, może 4 etaty mniej w okolicy - w przeliczeniu oczywiście. A takich, którzy mają coraz mniejszą ochotę wysyłać pieniądze tu i żyć w rozerwaniu, jest już coraz mniej. Jaki to ma związek? No może przede wszystkim ten oczywisty, że ci młodzi ludzie bez przyczyny stąd nie wyjechali - a pamiętam zarówno takie okresy, kiedy wyjeżdżało się "za chlebem", jak tu roboty nie było w ogóle, jak i takie, kiedy jechało się "za kiełbasą", bo tu się dało żyć, tylko biednie. Teraz część chętnie by wróciła, gdyby były warunki - i nie chodzi o kasę, bo tę już mają - ale powstrzymują ich między innymi właśnie te "haracze". Jeden wrócił, sprowadził ze sobą minikoparkę i teraz świadczy usługi nią - ma zlecenia i jak na razie nie narzeka. Wielu też by tak zrobiło gdyby nie niechęć przed byciem cieciem przed urzędnikami, trudnościami z założeniem firmy, wysokimi opłatami itd. Coraz częściej władze lokalne krajów emigracji zauważają, że Polacy przynoszą im korzyść, jak ściągnie się ich z rodzinami, bo wtedy nie wysyłają pieniędzy do rodzin za granicę, tylko wydają na miejscu - nie ma odpływu pieniądza. A to są miliardy euro w skali roku - to być może są większe kwoty, niż Polska dostaje w ramach programów UE. W naszym interesie jest, żeby nasze władze robiły dokładnie odwrotnie - zachęcały do pozostawania rodzin tu. W tym kontekście zastanawiam się, czy podniesienie płacy minimalnej o 30% i utrzymanie tego tempa wzrostu przez pięć lat nie byłoby strzałem w dziesiątkę. Wymusiłoby to wzrost cen w niektórych sektorach, zahamowało spadek bezrobocia (cóż, ale my mamy obecnie wzrost, więc nie ma i czego hamować), ale za to mogłoby wstrzymać wiele decyzji o emigracji rodzin, przy czym ci co wyjechali raczej nie wróciliby na sygnał, że będą więcej płacić tym co mają pracę, tylko pracy dla bezrobotnych dalej niewiele. Przy tym cięcia w budżecie i tak są nieuniknione, a ich opóźnianie, które jest stałą tendencją (właściwą zresztą całemu światu Zachodu) jest coraz mniej celowe; ale to już zupełnie inna bajka. |
Bardzo ciekawe, to co Pali napisał.
Demek, jakby im dołożył, to prawie tyle by odprowadził dla urzędów, chce mu się? Jarson, wydawane były potworne miliardy na budowę dróg, autostrad, stadionów i innych rzeczy, za pieniądze Unii i za pożyczki, a wzrost gospodarczy z 4% spadł do 2%, albo mniej, to znaczy tyle, że te pieniądze zostały zmarnowane w ogólnym tyglu, mając taką kasę, powinniśmy mieć ogromny wzrost gospodarczy, a co mamy? Pękające autostrady i pasy startowe. :] I NIEWYOBRAŻALNY dług. |
Cytat:
|
Jarson,
do tego co napisałeś dodałbym kwestię mieszkaniową. Ty mieszkasz na prowincji, gdzie własny kąt zdobyć jest relatywnie łatwo: nieco inicjatywy, więzi rodzinne, stosunkowo tania ziemia porolnicza, budowa systemem gospodarskim i można dać radę, nawet ze standardowej pensji. Ale w miastach nie ma tak łatwo. Albo masz pół miliona złotych na kiepskie mieszkanie albo korzystasz z dzikiego rynku wynajmu - gorzej niż w 1945 roku, wtedy były jakieś regulacje, teraz są martwe. Nawet teraz w kryzysie legalny wynajem to minimum 5-7 tysięcy miesięcznie, poniżej to jest dziadostwo czarnorynkowe. Budować? Działka 450 metrów w peryferyjnej dzielnicy: 700 tysięcy złotych. A rynek mieszkań komunalnych... Tutaj nawet nie chodzi o pieniądze, bo one są, ale o świadomość. Tak jak kolega Wawelski powiedział*: mieszkania komunalne rozleniwiają. Taką mamy świadomość. Ja też uważam, że drogi publiczne rozleniwiają i słoiki powinni do domu jeździć osiołkami przez pagórki i lasy, ale nikt mnie słucha. To gdzie ci ludzie mają mieszkać? A wiesz jak jest w GB. Pracownik fizyczny jest w stanie wynająć skromny domek na przedmieściach. Zresztą pracownicze domki to Brytyjczycy wymyślili, od tego zaczęła się rewolucja przemysłowa.... Całe osiedla kwadracików... Natomiast co do pensji minimalnej jako socjalista absolutnie nie zgadzam się :D Uważam, że stanowi ona psychologiczny wyznacznik jak mało można pracownikowi zapłacić i jak nie podpaść urzędom (czyli często: ile zapłacić pod stołem). Lepiej niech ludzie sami myślą. Edi, dziękuję za uznanie, ale ja też nieco przesadzam. To tylko jedna strona medalu. Wolałbym aby to społeczeństwo było inne.... *Wawelski, jakbyś to przeczytał: nie złość się :) Ja bardzo lubię twoje posty i rozumiem, że twoje skrajne stanowisko mogło wynikać z twoich doświadczeń. Wiem, że nie jesteś odpornym na argumenty. |
Kotku, nie sprzedawaj ludziom głupot z cenami, bo to łatwo sprawdzić.
|
Głupot?
Za tyle właśnie sprzedałem działkę na Pradze-Północ (nie moją, nie mam 700 kawałków :)). Działka full uzbrojona, przygotowana do budowy. Są w tej dzielnicy działki dwukrotnie tańsze, ale już widziałem faceta który płakał (dosłownie) po zakupie za 300 tysięcy. Za 200 tysięcy to sobie kupisz - 20 km za Piasecznem. A za 50 tysięcy też kupisz, ale w lesie za Łochowem. Mieszkanie za mniej? 400 000 złotych 50-60 mkw totalne badziewie na Białołęce. Stówa na wykończenie. No owszem, za 250 tysięcy kupisz kawalerkę post-PRL z browniarzami pod klatką i mieszkaj sobie w tym z rodziną. A 20 lat temu Gazeta Wyborcza zastanawiała się co zrobimy z tymi niepotrzebnymi blokami. Może rozebrać? A może skośne dachy ze słomy dorobić i będzie swojsko? Nie wiadomo do dziś. Wynajem za tysiąc-dwa? Zostaniesz zameldowany? Normalna umowa, podatki? Jakieś gwarancje, że nie wylecisz bo tak? No można trafić na porządnych ludzi i samemu być w porządku, ale wiem na jakich zasadach Banan wynajmował. A komunalne to co? Sam się zgłoś jako kawaler z odzysku. Dostaniesz za 40 lat. Musiałbyś być samotną matką z dzieckiem, z zaświadczeniem z OPS, że jesteś patologia, to dostaniesz za 10 lat. To państwo to jest patologia. //edit Jakby tak zamiast Euro wybudować milion mieszkań komunalnych, to cena zwykłego robotniczego mieszkania własnościowego spadłaby do circa about 100 000 zł. Jak ktoś stówy sam nie potrafi zarobić albo kredytu wziąć, to już sam jest sobie winny. I nikt by stąd nie wyjeżdżał z powodu tej beznadziei jak u Hłaski, Ósmy dzień tygodnia. Poczytaj sobie szukamsponsora.pl - połowa za mieszkanie. No, kurewstwo to zawsze było i będzie, ale za mieszkanie? Żenujące. |
Już kwestii mieszkań nie podejmowałem, bo się post zaczął za długi robić, ale, Pali, zasadniczo masz rację. Co prawda z tymi cenami to rzeczywiście da się taniej, ale rozumiem co masz na myśli - kupno/wynajem czegoś, co byśmy chcieli na lata, a nie na tymczasem. I tu rzeczywiście zaczyna się robić niefajnie.
Na prowincji rzeczywiście jest lepiej, ale też głównie zakładając, że ma się rodzinę/znajomych z gruntami porolnymi i wielkim zapałem do bezinteresownej pomocy innym itp. Cała Polska zresztą teraz na tym stoi - pensje zakładane są z milczącym założeniem, że resztę na życie dołożą rodzice z pensji, raty za mieszkanie będzie spłacać babcia, a remont w nim zrobi się z wakacyjnego wyjazdu na - niech będzie - truskawki. A potem dziwota, że tacy emeryci nie stymulują gospodarki jak w innych krajach, jeśli mając 2k emerytury (to już o szczęściarzach piszę), co normalnie starczyłoby na normalne życie i jeszcze wyjazd do sanatorium 1-2 razy w roku, w obecnej sytuacji ledwie na leki starcza, kotleta schabowego na niedzielę i program TV z Biedronki raz na tydzień. Jeszcze raz znajomy z żoną i dziećmi. Oni tam z tych pieniędzy co on przesyła powoli się budują (bo co prawda zamierzają wyjechać, ale w perspektywie kilkunastu lat chcą wrócić, a w najgorszym razie zawsze mogę kiedyś sprzedać dom). Obserwuję tę budowę od początku, czyli od momentu kupna działki bodajże sześć lat temu. Kto wie, jak u nas wygląda budowa domu, temu nie trzeba nic więcej pisać :] Paru moich znajomych się obecnie buduje - to jeszcze jest szczęście, jeśli to się dzieje na działkach już uzbrojonych, w terenach administracyjnych miasta, gdzie wszystko idzie łatwiej. Tyle, że tam działki wcale nie są wiele tańsze niż w dużych miastach. Obecnie 150 k zł za działkę 10-arową w mieście to nic szczególnie dziwnego, gdzie jeszcze trzy lata temu nikt takiej za 50 tysięcy by nie kupił, a przed dziesięciu laty to był wydatek nie większy niż 10-15 tysięcy. Na wsi można tę cenę podzielić przez trzy - ale tu piszę o średnio atrakcyjnych lokalizacjach i dopiero z koniecznością zmiany przeznaczenia działki pod zabudowę (choć już na terenach pod to przeznaczonych). |
otodom.pl, szukałem 60 sekund - może jakieś okazje przeoczyłem
Typ: mieszkanie Rynek: pierwotny Lokalizacja: Warszawa Metraż: od 50 mkw w górę Od 320 tys. na Białołęce w stanie "developerskim" czyli 100 tys. na wykończenie - to jest wypizdowo totalne, a te bloki są koszmarem, ja je widziałem, począwszy od projektu skończywszy na wykonaniu. Najgorsze wielkopłytowce z Gocławia to przy nich luksus. Zero przestrzeni wspólnej, proste tylko ściany konstrukcyjne bo to geodeci odbierają, okna z mieszkań wychodzą na inne okna jak w czynszówkach z XIX wieku, ja to mogę dotknąć tam dłonią sufitu, tam nawet domofonów nie ma, co tu gadać. Ciecia też nie ma. Ochrona jest, ale od czego innego i nawet nie wie jaki to adres. Tylko kamieniami w okna rzucać. Natomiast na Ząbkowskiej - minimum 400 tysięcy. Ludzie kupują w Żyrardowie i nazywani są glonojadami, jeśli dojeżdżają do miasta pociągiem :) A czemu w Żyrardowie jest taniej? Bo ziemia tańsza i złodziejów urzędników mniej. Tak sobie te Polskę urządziliśmy. No ale nieważne. Dla większości młodych ludzi z robotniczych rodzin czy 300 czy 500 tysięcy to i tak kwoty z kosmosu. Jak po babci nie będzie mieszkania, to nie będzie żadnego. Pozostaje pójść na Paradę Niepodległości i porzucać butelkami w policjantki. |
Cytat:
|
Oj, żartowałem ;) Przynajmniej odezwałeś się. Tak samo wyciągam Reetou z odmętów milczenia :)
PS. Mimo diagnozy andiego, postaram się nie trafić do gablotki, obiecuję :) |
Święta są/były, więc trzeba było trochę odpocząć od forum. Ale i tak do końca mi się nie udało i śledziłem co się dzieje na tapatalku :)
Wracając do tematu, mogę się chyba podpisać pod tym, co powiedział Reetou, czyli skoro ktoś wziął tę pracę, to powinien ją wykonywać sumiennie. Szczególnie jeżeli ma kontakt z klientem, bo w takim przypadku reprezentuje firmę i jest jej reklamą albo antyreklamą. Rozumiem też argument, że czasem nie ma wyjścia, bo tylko taka jest praca. W takim razie tym bardziej ten ktoś powinien się starać, bo jak kilku klientów się poskarży komuś wyżej, to może tę jedyną pracę stracić. Poza tym, miłe zachowanie to też kwestia zwykłej kultury. Co ten biedny klient jest winien temu, że ktoś mało zarabia? Uśmiechnięcie się i powiedzenie do widzenia, zamiast fochów przecież nic nie kosztuje |
Ja byłem grzeczny. :blink:
|
Cytat:
@bartez nie widzisz tego bo masz dobra prace/studia i za pewne spokojne stanowisko ale zwykłych ludzi 'ora się',przeważnie są to osoby z średnim wykształceniem,nie przydatnymi studiami i brakiem znajomości bylem świadkiem ponad 5 letniego dzialania fatamorgany dobrej pensji ,stanowiska i spokojnego życia w zamian za poświecenie i sumienność, czyli 2 etaty w cenie 3/4 etatu :D |
@edu
napisalem jasno i wyraznie, gdyby im dolozyl po te 500 to by mial z 15k dla siebie uwzglkedniajac wieksze skladki... bo on udaje, ze placi a oni udaja, ze pracuja... |
Cytat:
Ale dyskusja się porobiła. Nie do końca potrafię wczuć się w podejście pani z Biedronki, choć w mojej okolicy (3 sklepy) na brak kultury nie mogę narzekać. Słyszę - "dzień dobry", widzę służbowy (sztuczny to fakt) uśmiech, potem "do widzenia"(czasem "zapraszamy ponownie", etc). Prawie tak samo jest w Lidlu, Piotrze i Pawle (tu zetknąłem się z niekompetencją). W każdym z tych miejsc spotkałem się z różnym, negatywnym potraktowaniem klienta (spojrzenie, słowa, wrzaski, etc.). Czasem mogłem ocenić sytuację i prawie zawsze rozumiałem kasjerkę. Sam mam klientów (B2) i bywa, że delikwent za grosze chce cudów. Czy czasem nie jest tak odrobinę z Twoim podejściem. Wchodzisz do taniego sklepu, z towarem jakości..., a domagasz się obsługi na poziomie cesarza. Ktoś doradzał zmianę pracy, ja doradzę zmianę sklepu. Będzie drożej, ale kultura sprzedawcy zazwyczaj wyższa. Najgorsze są chyba jednak nie Biedronki, Lidle, Adli, Żabki, a sklepy komputerowe. Te to potrafią wciskać ciekawy sprzęt osobom niezbyt się na tym znającym. Który sprzedawca lepszy? |
U mnie w miejscowej Biedronce jest pełna kultura, pani wyjeżdża z magazynu z paletą, ja się o coś pytam, rzuca paletę i prowadzi mnie za rączkę pokazać gdzie to jest.
Najgorzej jest w Społem, najdroższym, chociaż w miejscowym samie się poprawiło, musiały nieźle dostać po dupie, bo zachowywały się jak w latach '80, a teraz nagle odmiana, normalnie jak w Biedronce. :D Idę dojeść gęś, to jest dopiero pyszna ryba! :D |
Cytat:
Nie chciało mi się, bo leń jestem, ale powinienem cię do sądu podać, abyś zapłacił tysiaka na Fundację TVN, to byłbyś wtedy kulturalny - zgodnie z twoją logiką, z którą zresztą zgadzam się: tylko pała. Rzadko zgadzamy się, miło że dziś tak jest. |
Cytat:
I co to znaczy, że ktoś skończył nieprzydatne studia? Bo łatwiej było, bo się nie trzeba było tyle uczyć? Byle tylko dostać papierek. Czy to moja wina? Zawsze poza pracą można się dodatkowo dokształcić, próbować uczyć się jakiegoś obcego języka itp. Możliwości jest wiele, szczególnie w dobie internetu, trzeba tylko chcieć. Ale lepiej narzekać i obwiniać wszystkich dookoła, jak to jest mi źle. Cytat:
|
To niezadowolenie bierze się też z tego, że ludzie kończą studia humanistyczne, po których tylko wybitni się wybiją, reszta ma szanse na pracę jaka jest, są sfrustrowani, a żyć za coś trzeba. Dobrze Donek powiedział, choć w jego ustach to hipokryzja, że lepiej było szkolić się na spawacza. :]
|
Jeszcze raz podkreślę, nikt nikogo nie zmuszał do pójścia na studia. Wg mnie ogromnym błędem było zlikwidowanie zawodówek. Nie mam pojęcia, czemu to miało służyć. Po takiej szkole, kto chciał, miał fach w ręku i mógł sobie iść do pracy. Jak ktoś był dobry i miał głowę na karku, to po paru latach otwierał swój zakład (obojętnie, ślusarz, mechanik, fryzjer) i był zadowolony. A dzisiaj tytuł magistra jest zupełnie bezwartościowy, bo o niczym nie świadczy, a niektórzy ludzie po studiach nie mają pojęcia, co mogliby robić.
|
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Na marginesie - dziś wszędzie jest się łatwo dostać. Z moimi wynikami zarówno na mojej maturze jak i na obecnych, pisanych z ciekawości (po paru latach, ile już zdążyłem zapomnieć!) dostałbym się wszędzie. UJ, UW, UAM - whatever. Wszędzie, na każdy kierunek humanistyczny (w tym prawo) w pierwszym podejściu. Jestem po biol-chemie, przy czym na medycynę co prawda bym się też pawdopodobnie dostał, ale już na wielu UM-ach w drugiej turze.Teraz autentycznie nie chce mi się szukać pracy w swoim zawodzie - nadpodaż spowodowała spadek stawek, więc zarobki śmiesznie bliskie minimalnej krajowej. Mam jeszcze zrobione w międzyczasie kilka innych uprawnień (między innymi instruktora nauki jazdy - bawiłem się w to jakiś czas po godzinach i nawet nieźle na tym wychodziłem) - przy czym dziecko spowodowało, że odechciało mi się trybu pracy 6-20 i ograniczyłem się do pracy na jednym etacie. Obecnie wykonuję pracę zupełnie nie w swoim zawodzie ale w świetnej atmosferze i z zarobkami znacznie powyżej osławionej pensji minimalnej - choć do równie sławetnej średniej krajowej też mi jeszcze daleko. Pierwszą po studiach moją pracą był etat informatyka u lokalnego ISP, z pensją 1400 na rękę (minimalna wówczas wynosiła ok. 1100). Fakt - zawsze traktowałem klientów uprzejmie i nigdy nie olewałem pracy, ale to raczej wynikało nie z pensji, a z dość dobrej atmosfery w pracy: kiedy raz utrzymałem nerwy na wodzy mimo że mnie jeden podpity wioskowy głupek wyzwał od skurvysynów, szef powiedział tylko "trzeba mu było powiedzieć żeby spier.dalał, nie pozwalajmy traktować się jak śmiecie". W tym myśleniu jest metoda - jeśli klient jest kulturalny, to niby jakim prawem wyładowywać na nim swoją frustrację ze złej pensji czy pracy? Skoro nie wyładowujemy się na żonie wracając do domu, to i dlaczego na nim? Z drugiej strony - nie widzę powodu, dla którego pracownik Reala ma się do mnie sztucznie uśmiechać, skoro wiem, że jest w robocie traktowany jak pomiotło - mam wręcz świadomość, że tyle co płacę mniej, to w dużej części są jego okrojone zarobki, więc nawet nie poczuwam się do prawa żeby wymagać za wiele - w myśl zasady "(ile) płacę - (tyle) wymagam". |
Wszystko jest prawda, poza tym, że w realu.- jest drogo, na coś promocja a 5 innych rzeczy droższe niż w sklepikuzarogiem. :]
A w sklepikuzarogiem znam właściciela, pogadamy, pośmiejemy się z dowcipów, poszuka towaru jak ja nie mogę znaleźć, jak dzisiaj nie ma, to będzie miał jutro, a w takim pieprzonym realu nikt mi nie był w stanie powiedzieć gdzie jest sól. Supermarkety, tak zwane dyskonty, to 2 używam, Biedronka i Lidl, z czego Biedronka bija na głowę Lidla wszechstronnością, a Lidl ma niektóre towary w nieporównywalnie lepszej jakości, choćby te lody i czekolady. |
Cytat:
Oczywiście jeżeli sprawa będzie dotyczyła ekskluzywnego sklepu, to taki powinien jak najszybciej upaść. |
Wszystko jest kwestią wychowania i tego, jakim jest się człowiekiem.
Widziałem sprzedawców w Biedronce, którzy są mili, jak wspomniał edu, potrafią rzucić coś i pomóc klientowi, a widziałem też w drogich sklepach chamów w garniturach, którzy nie potrafią się nawet wysłowić a o pomoc trzeba prosić. Najwięcej chamstwa spotkałem wśród ludzi, którzy mają własne biznesiki i mają się za super specjalistów w swojej dziedzinie, mimo, że gówno wiedzą. Wówczas traktują z góry zarówno klienta jak i personel. Studia nic do tego nie mają, jak ktoś jest chamem, to nim zostanie, nawet z tytułem profesora. |
Cytat:
gorzej po jakimś prywatnej 'fabryce' studentów z papierkiem na kierunku zarządzanie i marketing... @Bartez ja nikogo nie obwiniam,i nie narzekam, na swoje wychodzę mam za co żyć i spłacać kredyt mieszkaniowy w franklinach :taktak: Ale mam epizod 'tyrania' w swoim życiu, otarłem się o duże firmy 'korporacyjne' i strefę przemysłowa gdzie teraz 60% ludu pracuje na śmieciówkach a problem polega m in na tym że taki np. ślusarz po zawodówce w życiu się nie utrzyma z pensji a broń boże będzie miał rodzinę na utrzymaniu i już widzę tego ślusarza który po 10h pracy wraca do domu i zakuwa jakiś język problem wyrównania zarobków - dlaczego pracując na wyspach na gównianym zmywaku dasz rade się utrzymać ? nie ma też co liczyć na to że każdy komu 'żle' na etacie, otworzy swój biznes rynek jest tak wyżyłowany i wyśrubowany w walce o klienta że hoho, |
Idealny temat, do moich dzisiejszych przemyśleń :D
Dzisiaj akurat zetknąłem się ze skrajnymi przypadkami traktowania klientów. Wydaje mi się, że ta cała dyskusja zupełnie niepotrzebnie została od razu skierowana na jeden tor - płaca. Ja bym to traktował jako czynnik dodatkowy, a nie główny i pchający ku konkretnym zachowaniom. Uważam, że wszędzie wszystko zależy od ludzi. Wszędzie możesz spotkać nadętego gbura, jak również wszędzie możesz spotkać miłego, pomocnego człowieka. Kilka przykładów. Załatwiałem jedną sprawę w Urzędzie Miasta w Poznaniu. Wziąłem numerek, odczekałem 3,5 godziny, podszedłem do okienka i zaczynam załatwiać. Pani mi mówi, że nie możemy nic zrobić bo nie mam jednego papierka. Ja jej wytłumaczyłem, że sprawdzałem w internecie co jest potrzebne, potem dzwoniłem specjalnie na infolinię żeby nie było niedomówień. Nigdzie nie było nic o tym zaświadczeniu. Nie ma mowy i koniec. Następnego dnia przychodzę z tym zaświadczeniem, znowu czekanie i znowu wizyta u pani z okienka. Tym razem inne okienko. Inna pani. Poinformowałem o co chodzi, zaczęła stukać w komputer. Po chwili powiedziałem, że byłem dzień wcześniej, ale nie miałem zaświadczenia. A ona mówi: "to nic takiego, w ciągu tygodnia mógłby Pan donieść to do pokoju 307". Jak jej powiedziałem, że w okienku obok mnie odesłano z kwitkiem to się zaczerwieniła i mnie przeprosiła! Tak - przeprosiła mnie za zachowanie kogoś innego. Ten sam urząd, ta sama sala, inna pani. Obie miały na plakietkach 'referent', więc stanowiska też takie same. A to przykłady z dzisiaj. Popsuła się rodzicom zmywarka. Pan fachowiec stwierdził, że naprawa będzie kosztować ponad 500zł. To się rodzice zdecydowali na zakup nowej. Byliśmy w trzech różnych sklepach w Choszcznie. I spotkaliśmy się z trzema różnymi sposobami obsługi. Wszystkie sklepy to sieciówki. Pierwszy (ten, po którym biega goła Doda), to miła obsługa, ale niekompetentna. Pan przyszedł, ale nie umiał powiedzieć o sprzęcie nic ponad to, co sami mogliśmy wyczytać z plakietek. W dodatku, żeby chociaż to powiedzieć, to musiał czytać z plakietki. Drugi (ten, co Golec uOrkiestra śpiewała, że tanio), to obsługa niemiła i nie wiem czy niekompetentna (bo skoro trudno było cokolwiek z nich wydusić). Przyszliśmy pół godziny przed zamknięciem. Trzech pracowników nabuzowanych. Na każdego wchodzącego klienta patrzyli, jak na intruza, który tyłek im zawraca pół godziny przed fajrantem. Znaleźliśmy zmywarkę, która rodzicom odpowiadała i naprawdę chcieliśmy ją kupić. Facet robił wrażenie jakby był przerażony, że jeszcze musi coś zrobić. Na pytanie, kiedy nam przywiozą, to stwierdził, że nie wie, ale na pewno po Nowym Roku. Zawołał kolegę, który był równie niemiły i opryskliwy. Ten stwierdził, że jak się uda, to mogą przywieźć najwcześniej 05.01, a jak się nie podoba, to mamy załatwić własny transport. Trzeci (również z sieci od Golców), to obsługa miła i (chyba) kompetentna. W tym sklepie była również jeszcze jedna sytuacja, którą bym chciał opisać, ale to później. Byliśmy tam 10 minut przed zamknięciem. Facet z uśmiechem potrafił doradzić, nie obrażał się na pytania. Ostatecznie do miłej obsługi dorzucił jeszcze rabat 50zł i darmowy transport. Na pytanie, kiedy mogą przywieźć, to zdziwiony odpowiedział: "ale dzisiaj Państwu nie pasuje?" Można? Można! Ta sama sieć sklepów, więc podejrzewam, że i płace podobne, a jednak obsługa na zupełnie innym poziomie. Wszystko zależy od ludzi. Pominę już sytuację, gdy młody i bardzo miły pan w sklepie komputerowym wcisnął sąsiadce laptopa za ponad 6000zł. Pani ma ponad 60 lat, a komputer potrzebuje tylko do tego, żeby "poczytać internet" i porozmawiać z córką na Skypie. Co do fragmentu rozpoczynającego tę dyskusję: Cytat:
Jeśli wszedłeś do sklepu i roztoczyłeś wokół siebie aurę niesamowitości patrząc z góry na małe robaczki harujące za marne grosze, to nie dziw się, że Cię tak potraktowali. Sam dzisiaj byłem świadkiem takiego zachowania. Właśnie, jak rodzice kupowali zmywarkę w tym trzecim sklepie, to jakiś klient oglądał telewizory. Najtańszy z nich był za ponad 8000zł. Podszedł do niego sprzedawca i zapytał czy może pomóc, a gościu mu wyskoczył z tekstem: "a co pan mi może o tym powiedzieć? Nigdy nie będzie pana na to stać". Sprzedawca zrobił wielkie oczy ze zdumienia. Na szczęście się nie przejął. Spojrzał się na mnie, uśmiechnął się i poszedł sobie. Mam nadzieję, że w Twoim Berionu przypadku tak nie było :) W tym co piszecie o tym, że pensja działa demotywująco, że szef traktuje pracownika jak śmiecia, to też jest trochę prawdy. Niech jednak ten pracownik się zastanowi, bo dużo lepiej wyjdzie na tym, jeśli obsłuży klienta tak jak sam by chciał być obsłużonym. Wystarczy, że parę osób złoży skargę temu wrednemu szefowi i już może być po pracy. Ba! Nawet jeśli skargi nie złożą, ludzie zaczną sobie odradzać ten sklep (w takim małym mieście jak Choszczno, to się szybko roznosi), spadną obroty i kto poleci? I właśnie dlatego, że o inną pracę i płacę ciężko, że za drzwiami czeka cała kolejka chętnych, którą szef cały czas straszy, to w interesie tego pracownika jest by klient wyszedł ze sklepu zadowolony. Przebiłem Andiego w długości posta :D |
Cytat:
Cytat:
No więc ubolewam nad tym. ;) |
Cytat:
|
No to bardzo mnie to cieszy. Jak wspomniałem mogę być przewrażliwiony.
Mam kolegę, który zarabia ogromne pieniądze i niestety traktuje innych jak szmaty. Jedną z jego ulubionych rozrywek jest wizyta w Media Markt i szydzenie z pracowników. I mówię to zupełnie serio, bez przymrużenia oka. W dodatku uważa, że wyświadcza im przysługę. Choć nikomu źle nie życzę, to przydałoby mu się tak na jakiś czas znaleźć w sytuacji ludzi, z których się śmieje. |
Akurat szydzenie z pracowników MM popieram, jeszcze nie spotkałem tam osoby mającej JAKIEKOLWIEK pojęcie o tym co sprzedaje, za to byłem świadkiem, jak młodemu gościowi nie chcieli pokazać laptopa z gablotki i się go pytali, czy on go chce na pewno kupić.
|
Czyli problemem są źli ludzie, którzy na nasze nieszczęście pracują w sklepach komputerowych, biedronkach, MM itp., a powinni być odizolowani i pracować w kopalni parę km pod ziemią i wqrwiac górników, a nie nas ;)
|
Nie, ynsiwy, są ludzie, którzy będą leniwymi opierdalaczami z chamskim zachowaniem niezależnie od zarobków.
Przykład z podwórka - jeden ze współpracowników mojej koleżanki awansował na kierownika, dostał auto służbowe itp. Jeszcze bardzie zaczął się opieprzać w pracy, stał się bardziej opryskliwy dla podwładnych i nie tylko - stawia się każdemu w firmie 'co to nie un'. Pewnie w końcu dostanie za to po dupie, ale, to tylko przykład, że nieważne, czy ktoś zarabia 1200 czy 12000... |
Cytat:
|
Skądże.
Charakter, sposób bycia Ediego. Jowialny, serdeczny, z uśmiechem. Jego wszędzie dobrze obsługują. |
Cytat:
|
Cytat:
Znam - tylko ze słyszenia i okazjonalnie przelotnego widzenia - przypadek kobiety, która jakimś cudem (nie mając nawet odpowiedniego wykształcenia) dostała ciepłą posadkę w dziale egzekucji długów w banku. Jej pensja musiała być spora, skoro po trzech latach pracy kupiła sobie mieszkanie za gotówkę (przez ten czas wynajmowała mieszkanie wraz z moimi znajomymi, stąd ją znam), a pensję przelewała sobie na dwa konta po to, żeby nikt nie wiedział ile naprawdę zarabia. Jej dwa ulubione zajęcia: chwalić się ile to czasu w pracy roztrwoniła nie pracując i jak gnoiła zadłużonych klientów banku, kiedy już pracowała... Cytat:
|
Cytat:
Chłopak pochodzi z bardzo biednej rodziny. Do wszystkiego doszedł sam, naprawdę ciężko pracując. I (podobno) jest świetny w tym co robi. Tym bardziej dziwi mnie jego postawa i twierdzenie, że jak ktoś pracuje w tych marketach, to jest zwykłym frajerem. Pracuje za takie małe pieniądze, co znaczy, że nie szanuje sam siebie. Fakt, że poza tym bardzo dziwnym skrzywieniem, to jest całkiem fajny gość. Po cichu liczymy, że mu przejdzie jak nacieszy się bogactwem ;) Edu, czym innym jest szydzenie z niekompetencji, a czym innym poczucie wyższości z racji zajmowanego stanowiska i pieniędzy które się zarabia. |
Chciałem to napisać w znanym i lubianym temacie śmietnikowym "wkurvia mnie...", ale zdecydowałem, że lepiej by było gdyby więcej osób to zobaczyło.
Chodzi o praktyki stosowane przez niektóre sklepy internetowe (konkretnie: mediaexpert, euro i oleole). Po dodaniu do koszyka jakiegoś produktu automatycznie dodają się jakieś inne produkty. Np. teraz dodałem sobie do koszyka losowo produkt - telewizor. Klikam dalej, a w koszyku: telewizor + kabel HDMI za 69,99zł oraz usługi: "Podłączenie do instalacji", "Uruchomienie telewizora i strojenie podstawowych kanałów", " Przewóz zużytego TV" w sumie za 77,63zł. I w ten magiczny sposób klient został naciągnięty na 147,62zł. Kiedyś to jeszcze domyślnie wrzucali przedłużenie gwarancji za 500zł, ale pewnie ludzie zaczęli im robić niezły dym i z tego zrezygnowali, choć może gdzieś na dalszym etapie może i tak wciskają to ubezpieczenie. Tak czy inaczej, w ten prosty sposób potencjalny klient został już naciągnięty na prawie 150zł. Oczywiście można to usunąć z koszyka, ale większość ludzi nie zwróci na to uwagi. |
Jak to wybierasz produkt i w koszyku z automatu dodają do niego inne produkty i/lub usługi? To w ogóle jest zgodne z prawem?
|
Też się nad tym zastanawiałem... Jeśli jest, to nie powinno być.
Te wszystkie "polecane produkty", czy "klienci którzy to kupili wybierali również..." to rozumiem, ale dodawanie do koszyka kolejnych produktów to już gruba przesada. Pal sześć jeśli kupujemy jeden produkt, wywalimy sobie pozostałe. Ale dajmy na to, że chcę kupić telewizor z montażem, a poza tym kilka innych gadżetów. No i teraz mam powiedzmy pięć moich pozycji w koszyku i kolejne kilka dodanych ekstra od sklepu. No i potem przeglądaj listę pięć razy żeby usunąć to, czego nie chce, ale zostawić to, co sam wybrałem. |
Jak piszeż ruwniesz, no jaq?
|
Cytat:
Cytat:
Jednak pewny jestem, że to zwykłe k******o. |
Wszystkie czasy w strefie CET. Aktualna godzina: 23:28. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.11
Copyright ©2000 - 2025, vBulletin Solutions Inc.