Kredyt w szwankach frajcarskich
Powoli robi się głośno o Sadliku i siedzibie jego firmy kupionej za nie naszą walutę w naszym Krakowie.
Co sądzicie o koncepcji przewalutowywania tych kredytów? Szczerze mówiąc do głowy mi nie przyszło, że kiedykolwiek w ogóle pojawi się taka koncepcja, ale skoro się pojawiła, to temat jest ciekawy. Od początku uważałem, że branie kredytu na kilkadziesiąt lat we frankach to chory pomysł, jeśli w ogóle kredyty na taki okres nie wzbudzają mojej sympatii (czyją wzbudzają), to branie kredytu spekulacyjnego jest już niemal szaleństwem. I nie ma co tu opowiadać, że były argumenty za (no były i co?), bo ryzyko obecnego rozwoju sytuacji dało się przewidzieć. Teraz tylko powstaje pytanie, czy można obciążyć skutkami obecnej sytuacji banki i nakazać przewalutowanie, czy ta koncepcja to kolejny durnowaty pomysł. Z jednej strony klienci sami podpisali umowy, podpisali też, że rozumieją ryzyko kursowe. Jeśli podpisuje się umowę na tyle lat, to każdy tego typu paragraf powinno się przemyśleć dokładnie tyle razy, na ile lat się kredyt bierze. Z drugiej strony - to w bankach są pozatrudniani eksperci (choć paru znam i nie powiedziałbym że to tacy znowu fachowcy), w związku z czym co się dziwić że przychodzący do banku laicy im ufali. Ponoć grożą nam straszne i okropne konsekwencje gospodarcze w razie wprowadzenia możliwości przewalutowania (gdyby taka się pojawiła, przed bankami pojawiłyby się natychmiast kolejki jak w stanie wojennym, ludzie braliby urlopy w pracy żeby zdążyć z przewalutowaniem zanim komuś się nie odwidzi). Banki by poupadały itd. Ale czy obecna sytuacja, w której ludzie zamiast generować popyt przez konsumpcję, muszą wydawać lwią część dochodów na raty kredytu, też nie hamuje gospodarki? |
Cytat:
Cytat:
Jak dla mnie to ryzyko jest obustronne. A nawet tęgie głowy nie są w stanie przewidzieć kursów za tydzień, a co dopiero za 5, 10 czy 30 lat. Więc argument, że banki miały większe możliwości przewidzenia zmian kursów niż Kowalski za pomocą swojej intuicji czy Jackowskiego nie ma szansy obronić się. Ale jak to przejdzie, to i tak zapłacimy my, klienci banków. Albo my, podatnicy ratując upadające banki. Co tak ma miejsce w postaci różnych programów wsparcia budownictwa które tak naprawdę wspierają banki - bo wszystkie programy dopłaty od czasu tzw. dużej ulgi budowlanej muszą przejść przez bank. Nie ma opcji, że ktoś budujący się za swoje oszczędności dostanie dopłatę do solara, domu pasywnego, MDM czy ulgę podatkową. Czyli i tak biedni dopłaca bogatym (bo biednych nie stać na kredyt - zwłaszcza walutowy). |
ja mam kredyt hipoteczny w frankach, pomimo wzrostu wartości [jak brałem stał po 2.30zł]
to i tak dalej mi się opłaca, wpłacam mniej do banku niż znajomi którzy wzięli podobny kredyt w pln gdzie oprocentowanie jest paru krotnie większe |
bank się tak wystraszył zwyżki franka, że pobrał mi dziś ratę bez spredu :wow:
BPH jakby się ktoś pytał. |
A co to właściwie za ryzyko dla banku, jeśli przewalutuje kredyt (pozostały do spłacenia) po aktualnym kursie? Teraz jest to ok 4,5 chyba, no plus jakaś prowizja od operacji? Oczywiście co się z tym wiąże nowe zasady oprocentowania.
Przecież banki m.in. tym właśnie się zajmują i na tym mają się znać. Nie widzę tu nic niezwykłego. |
spred to zarobek banku, znaczy się bank zrezygnował z zarobku, przynajmniej w styczniu.
Jak będzie dalej, zobaczymy :sciana: |
Cytat:
|
A co ma zrobić bank z tak przewalutowanym frankiem/złotym?
Do tej pory frankowicze zyskiwali i się cieszyli, teraz boli. |
Dostać w dupę?
To nie bank ma takie światłe pomysły, tylko politycy. Wiesz, zbliżają się wybory i to podwójne, to trzeba jakoś podgrzewać atmosferę. Już opozycja opierając się na artykule 70 konstytucji (coś o wspieraniu przez państwo rodziny, szczególnie wielodzietnej) rozrywa szaty i pyta co rząd robi w ochronie biednych frankowiczów. Bodajże PIS zgłosił pomysł z tym przewalutowaniem po kursie z listopada ubiegłego roku. Nie zastanawiając się chyba specjalnie na faktem, że wywoła trzęsienie ziemi na rynku finansowym. Z tego co kojarzę kredyt we frankach mogli uzyskać tylko osoby o wyższej zdolności kredytowej, Kowalskiemu zostawały tylko kredyty złotówkowe. I wtedy frankowcy śmieli się z Kowalskiego, że nie dość że ciułacz, to jeszcze wygarnia na takie procenty. A Kowalski nie miał wyboru, ciułał, klął i płacił rosnące raty kredytu. Czy jakiś polityk przejął się jego trudnym losem? Jakoś nie słyszałem, a pewno byłoby o tym głośno, przyjechało by radio, telewizja i puszczali by to tak często i głośno jak reklamy Mediaexpert. Ale teraz to wybory będą, a franek podskoczył, ojoj, oni biedni, zapłaćcie za nas... ? To może od razu niech też zmniejszą te procenty dla kredytów złotówkowych? Skoro mamy takie stabilne i bogate państwo... Tak się zastanawiam, czy któryś z polityków dowolnej partii ma chociaż połowę mózgu... Bo jakoś mi nie wygląda. |
Ja jestem przeciw pomaganiom frankowiczom... bez urazy ale wiedzieli co brali i znali ryzyko.
Umarzenie im teraz czegokolwiek uważam za niekonstytucyjne. Są tacy, którym się w porę udało oraz są tacy co wtopili na tym. Widziałem w telewizji żal jakiejś pani co ma teraz bonus 100k do zapłaty, dlaczego ma mi byc jej żal? Wcale mnie jej problem nie bawi, ale każdy łyka własną żabę. |
Jak najbardziej racja. Kiedy brali taniej i na tym korzystali to było ok? A teraz gdy przychodzi płacić*więcej to wielki płacz i wielkie smutne oczka to państwa aby pomogli bo to ich obowiązek.
GÓWNO a nie obowiązek. No ale skoro biednym górnikom się pomaga, to dlaczego by i im nie? @Reetou jeżeli PIS serio takie coś*wystosował to oni są albo głupi, albo wiedzą że w taki sposób sobie poprawią sondaże to dlaczego nie? Przecież dwa razy obiecać to jak raz dotrzymać :D Ingerencja naszego koffanego państwa spowoduje takie konsekwencje, że szkoda gadać. No ale politycy troszczą się przede wszystkim o swoje sondaże a nie o wyborców ;) |
No właśnie nie jestem do końca pewien, czy wiedzieli o ryzyku. Ja na ten przykład dopóki nie pojawił się problem z kredytami we frankach nie widziałem o nich nic ponadto, że istnieją i że są popularne. No - inna sprawa, że nie dotyczyły mnie one osobiście i po prostu nie wyobrażam sobie, że mógłbym zaciągnąć takie zobowiązanie jak kredyt mieszkaniowy, nie dowiadując się najpierw o nich jak najwięcej.
Oczywiście również nie widzę jako rozwiązania przewalutowania kredytu ze stratą dla banku. To by wywołało po pierwsze finansowe trzęsienie ziemi, po drugie panikę, a ta panika wywołałaby jeszcze większe finansowe trzęsienie ziemi. To jest część dużo szerszego problemu, tego samego, który leży u podłoża wszystkich ostatnich (z ostatniej dekady) zawirowań na światowych rynkach, który doprowadził do zdeficytowania budżetów państw UE i samej UE jako całości, który może już niebawem wybuchnąć z jeszcze większą siłą. I na ten problem na razie nikt nie ma pomysłu, a jedno jest pewne - tak czy owak po dupsku oberwą wszyscy (w sprawiedliwym, mało prawdopodobnym scenariuszu), prawie wszyscy (w scenariuszu prawdopodobnym) lub dość wyraźna większość (w scenariuszu katastrofalnym, w którym dziesięciu procentom najzamożniejszych, posiadających rezerwy mogące załagodzić problem, jednak uda się jakimś cudem te rezerwy "schować" i nie włączyć ich do obrotu kiedy będzie naprawdę źle). |
Z tego co zauważyłem, to rządzący obiecują ratować frankowców, a PiS, to se może gadać dla przedwyborczego picu, władzy nie ma,ale jak zwykle wina Jarosława. :rotfl: I Antka!
Wicepremier Piechociński obiecuje: frankowicze nie zostaną na lodzie. Rząd prowadzi rozmowy z bankami http://www.polskieradio.pl/42/273/Ar...a-frankowiczow |
Jarson, bez urazy ale bank nie ma na celu poinformowania Ciebie o wszystkich haczykach dopóki jest to zgodne z prawem. Przykładowo co sądzisz o ofercie lokat dla nowych klientów banku X, który to oferuje lokatę 3 m-ce bez możliwości przedłużenia w wysokości 5% w skali roku? Dlaczego miałby Ci mówić, że to jest 5*3/12? Tak to sobie tłumaczę... przecież robią ludzi w jajo :]
|
O ryzyku wiedzieli, bo to było u samych podstaw zasad tych kredytów. Nie wyobrażam sobie, że człowiek biorący kilkaset tys kredytu nie jest na tyle rozgarnięty.
Przypuszczam, że nikt nie pomyślał, bank szwajcarski przestanie sztucznie utrzymywać kurs ich waluty i że po tym kurs franka może tak śmignąć. Choć pewnie co sprytniejsi zdążyli nie stracić. Jak to zawsze bywa. |
Cytat:
|
No właśnie. Ja *******e, kto im kazał brać kredyt w obcej walucie. Dlaczego Państwo ma im pomagać. Państwo to my i dlaczego my mamy płacić za ryzyko, które ci ludzie podjęli.
Mam w swoim otoczeniu osobę z kredytem we frankach, no i co mi powiedziała? Zdawała sobie sprawę z ryzyka, więc kogo ma winić. Poza tym powiedziała, że i tak przez ten czas gdzie spłacała po niskim kursie i tak źle na tym nie wyszła. Niech przeciętny Kowalski, który wziął kredyt złotówkowy zwróci się też o pomoc tłumacząc, że nie wiedział, że wszystko zacznie drożeć, a jego wypłata pozostaje na tym samym poziomie od kilku lat i ledwo mu starcza przez to na spłatę. |
Cytat:
|
@Jarson no cholera to jest życie. Człowiek w przedszkolu, szkole, studiach uczy się życia. Nie można całe życie kogoś*głaskać*po dupie - to powoduje jeszcze gorszy efekt. Przykład? Tworzenie coraz bardziej *****o odpornych systemów - jest to pierwszy stopień *****izacji ludzi. No ale może o to władzy chodzi? Zróbmy z ludzi *****i to będziemy im mogli sprzedać*wszystko?
Wiem, że taka umowa ma 1000000 stron i czyta się ją jak scenariusz Brzyduli poplątanej z Modą na Sukces ale HELOŁ takie jest życie. Życie nie polega na paplaniu się w czekoladzie cały czas - gdyby tak było każdy by był miliarderem i żył szczęśliwie. Na pewno znajdą*się ludzie których bank oszukał - zataił pewne aspekty o których musiał powiedzieć. Takie przypadki oczywiście powinny być odpowiednio rozpatrzone i wtedy bank powinien ponieść koszty, jeżeli okaże się że klient został w pewien sposób oszukany. Tylko takich osób ile jest? 5%? Stawiam iPhona Barteza (;P), że większość wiedziała idealnie jakie jest ryzyko i jak wielkie kuku mogą*sobie tym zrobić. Podobnie jest z Amber Gold. Ludzie inwestowali kasę w coś*co dawało kilka razy więcej niż banki. Z czym oni się liczyli? Nikt nie sprawdził, że to cholernie wielkie ryzyko? Do momentu kiedy wyciągali kasę to jakoś*nikt nie piał. Dopiero zaczęło się gdy piramidka upadała. Nie twierdzę, że rząd tutaj nie zawalił bo zawalił ale o postawę*ludzi, która jest identyczna jak w przypadku kredytobiorców. Oczywiście nie ma co generalizować bo znajdą*się tacy co nie psioczą i wiedzą co ich spotkało. |
Cytat:
Cytat:
http://wpolityce.pl/gospodarka/23000...canie-kredytow Ciekawe kto się złoży na te dwadzieścia parę procent... Cytat:
|
nie będę tutaj zagłębiał sie w temat bo pewnie najwięcej maja do powiedzenia Ci co kredytu hipotecznego nie maja ale..
jakieś 5 lat temu gdy już dwa lata szukałem nieruchomości i kredytu ,to kredyt przyznawano tylko w frankach, nie spełniałem wymogów na kredyt w PLNach, dwójka znajomych także poza tym było ogólne parcie banków na kredyt w szwankach ,jako że niby pewna waluta,no i po czasie wyszło szydło dlaczego takie parcie pewnie ceny franka spadną za 10-15 lat jak ludzie się spłaca poza tym jak już pisałem póki co przewalutowanie i tak sie nie opłaca,pozdrawiam narzekających :P edit dla tych co tak dużo o franku maja do powiedzenia, niech sobie zobaczą oprocentowania i prowizje umów hipotecznych -6 lat wstecz we frankach i w plnach :-) |
Cytat:
Dla mnie ten cały lament jest zrozumiały, nikt nie lubi płacić więcej, ale widziały gały co brały. Fakt jest też taki, co opisał Decard, że dużo ludzi nie miało zdolności kredytowych w złotówkach, zagrali w ruletkę z frankami i przegrali trochę, takie życie i gry losowe. |
a no nie miałem zdolności złotówkowej, frankową owszem :sciana:
pamiętam jak doradca gaworzył o franku poniżej 2zł, ja brałem po 2,50. kto 10 lat temu przewidział, że franek podskoczy ponad dwukrotnie, pokażcie mi takiego doradcę k***a. |
Cytat:
Wbrew temu, co tu ktoś napisał, kilka lat temu banki chętniej dawały kredyt w CHF, niż PLN. Ja również nie miałem wtedy zdolności kredytowej na PLN. Również byłem zapewniany, jaki to frank jest stabilny, że przecież Szwajcaria blablabla. A najgorsze jest w tym wszystkim to, że tak naprawdę te kredyty nie mają wiele wspólnego z kredytami walutowymi. Banki w ogóle nie musiały kupować CHF, bo i tak wypłacały kredyt w złotówkach. Każdy wzrost kursu to jest ich zarobek + spread + marża. W Chorwacji, Hiszpanii, na Węgrzech jakoś zrobili z tym porządek, ale u nas pewnie to nie przejdzie. Z drugiej strony, jak nasi politycy się za coś mają brać, to ja już wolę chyba płacić tak jak jest, bo boje się, że coś jak zwykle s*******ą i będzie jeszcze gorzej. |
Cytat:
Ja z kolei nieustannie słyszałem, że frankowcy to same zamożne osoby, którym wręcz się należało, jeśli dostały po dupie. Rzadko kto pamiętał, że nie wszyscy byli krezusami, jakoś tak dopiero niedawno to zaczyna być podnoszone. Nie wiem, może się mylę. Problem leżał też w tym, że wiele osób brało kredyt zbyt wysoki jak na swoje możliwości, nie zostawiając sobie żadnego marginesu; stać je było na ratę tysiąc zł na miesiąc, to tak dostosowywały kredyt, żeby to było tysiąc na miesiąc. A stara zasada mówi - stać cię na lemoniadę, napij się wody. Stać cię na piwo, kup lemoniadę. Stać cię na wódkę, napij się piwa. Na Węgrzech, w Chorwacji i w Hiszpanii wzięto się za kredyty we frankach w czas. Zresztą, biorąc pod uwagę realia w tym ostatnim państwie, nie było innego wyjścia. U nas w tej chwili mleko się rozlało - przy tym kursie franka większość kredytobiorców znalazło się w niekorzystnej sytuacji, część w tragicznej. Albo oni będą cierpieć niedogodności, albo ogół podatników. |
Premier zleciła zbadanie działań banków ws. zmian kursów franka
Cytat:
Sorry, taki mamy klimat. :rotfl: |
|
To jest real foto?
|
Przecież to jest wklejone i to nie jakoś bardzo starannie. Twarz po prostu nie pasuje do reszty.
|
Cytat:
http://natemat.pl/130669,chlopek-roz...t-franka-w-tvp |
No przecież mroczek w M jak Miłość robi za adwokata, to się na tym zna xD Logiczne przecież xDDD
|
Cytat:
Wszystkim chodzi o osoby, które teraz chcą*pomocy bo się przeliczyli na kredycie. Piszesz, że kredyt we frankach można było dostać łatwiej - tak można było. Minusem była niepewność co do kursu. Osoba biorąca kredyt musiała podjąć decyzję na podstawie tych danych (nie piszę teraz o tych co jawnie zostali oszukani przez osoby z banku). Zagrali w ruletkę i...przegrali. Ten kryzys jest bardzo podobny do kryzysu z 2007? w USA. Osoby z USA brali kredyty mimo, że ich nie było na nie stać (nie porównuję poziomu ale koncepcję) i po pewnym czasie bank wyrzucał ich na próg bo nie mieli za co go spłacać. Każdy chciał żyć ponad stan i tak przez pewien czas żył, do czasu. Normalne,*że każdy chciałby mieć dom itp. Niestety nie wszyscy będą mieli na to możliwość. Świat jest jaki jest i pisanie, że każdego stać na kredyt na mieszkanie to czysty polityczny populizm. Jeżeli chodzi o przewalutowanie franków to dlaczego klienci nie robili tego indywidualnie tylko liczyli na Państwo? Bez urazy dla wszystkich, którzy brali taki kredyt ale znowu budujemy "lepszych" i "gorszych". Są*ludzie, którzy nie mają co do garnka włożyć (z takich a nie innych względów - nie wnikam) i jakoś*nad nimi się*nikt nie lituje. Kiedy giną ludzie na Ukrainie to wielkie oburzenie (słusznie), ale jak np. było ludobójstwo w Rwandzie (Jej ofiarą padło, według szacunków, od 800 000 do 1 071 000 ludzi.) to jakoś ONZ miało to głęboko w dupie. |
Chociaż osobiście mam to szczęście, że nie mam kredytu we frankach, to sporo moich znajomych taki kredyt posiada. Najczęściej osoby te brały kredyt w latach 2006-2008 kiedy złotówka umacniała się w stosunku do innych walut, banki bardzo zachęcały do kredytów hipotecznych w CHF i osobiście nie spotkałem się z żadnym finansistą czy doradcą, który przewidział, że w ciągu następnych kilku lat frank będzie kosztował ponad 4 złote. Patrząc na podstawy gospodarki nie ma to żadnego sensu. W latach 1995 -2009 kurs CHF do PLN utrzymywał się w przedziale 2-3 PLN, przy czym przez kilka ostatnich lat złotówka umacniała się do franka, a polska gospodarka rozwijała się szybciej niż szwajcarska. Poza tym gospodarka szwajcarska w dużej mierze oparta jest na eksporcie, więc mocny frank nie leży tak naprawdę w jej interesie.
Absolutnie nie jestem zwolennikiem przewalutowania tych kredytów, czy przerzucenia ich kosztów na budżet państwa, ale nie zgadzam się też z osobami, które twierdzą, że kredytobiorcy są sami sobie winni, bo mogli przewidzieć, że złotówka się osłabi - skoro nie przewidzieli tego najwięksi specjaliści, to jak mogli to zrobić zwykli "śmiertelnicy". Banki sporo zarobiły na tych kredytach, więc uważam, że teraz powinny wykazać zrozumienie dla trudnej sytuacji kredytobiorców i np. pozwolić na zawieszenie spłaty kredytu osobom, które są w trudnej sytuacji materialnej, ograniczyć spread, itd. Tak naprawdę byłoby to działanie nie tylko w interesie kredytobiorców ale i ich własnym. Dla zobrazowania sytuacji link do strony z kursem franka kurs CHF |
@mdfire nie chodzi o przewidzenie ryzyka ale o świadomość, że w każdej chwili kurs może polecieć na łeb na szyję.
Ciekawi mnie dlaczego po ostatnim razie klienci masowo tych kredytów nie przewalutowali? Nikt się nie śmieje z tych osób. Tutaj bardziej chodzi o to że za błędy? kilkuset tysięcy osób zapłacimy pewnie wszyscy. Daje to jasny sygnał - bierz kredyt na który Cię nie stać a jak nie będziesz miał z czego oddać, to państwo odda za Ciebie. Ponoć państwa przy takiej skali by się przydała - tylko pomocy nie w taki sposób, że wszyscy zapłacimy za kredyty. |
Cytat:
Frankowicze zapowiadają protesty. Żądają pomocy ze strony rządu |
Ja bym to zrobił inaczej.
Każdy frankowicz zaciągając kredyt oświadczał ni mniej ni więcej, że świadomy ryzyka podejmuje wieloletnie zobowiązanie finansowe obarczone ryzykiem kursowym. Sprawdziłem z ciekawości - w 2008 roku historia kursu franka szwajcarskiego względem złotówki miała już kilka poważniejszych wahnięć, nie było więc podstaw do wykluczania fluktuacji w przyszłości. Kredytobiorca ani słowem nie zająknąłby się, że mając więcej pieniędzy powinien jakoś wspomóc państwo w razie, gdyby kurs franka spadł do np. 2 zł, czy 1,90 i on by z tego tytułu miał duże oszczędności. Można by więc powiedzieć, że państwo nic nie ma do sytuacji, w której to on jest w plecy. Ale ok. Grom ludzi nie było świadomych, w co się pakuje. W związku z tym można by było tym ludziom w pewien sposób pomóc. Jeśli taka osoba sama przyznaje, że nie jest w stanie dłużej ponosić konsekwencji wziętego na siebie ryzyka, to ryzyko po części może wziąć na siebie państwo. Jednak nic za darmo - frankowicz płaci nadal raty, ale tak, jakby kurs franka wynosił 3,20-3,40 zł. Kolejne 0,30-0,40 zł dopłaca bank - to i tak wyjdzie tę instytucję taniej, niż gdyby miała zmierzyć się z falą bankructw. Resztę - nie za bardzo wiem z czego, ale niechże - nasze zacne państwo. ALE. Jeśli kurs franka ponownie spadnie, frankowicz nie ma już prawa do osiągania zysków z tego tytułu, ponieważ prosząc o pomoc państwa przyznał, że zrzeka się prawa do zarządzania ryzykiem. W związku z czym ma obowiązek płacić wzmiankowane 3,xx zł do końca trwania kredytu. Jeśli kurs franka wzrośnie - jego zysk, ale jeśli spadnie poniżej 3,xx - jego strata. Nie mam tu na myśli tradycyjnego przewalutowania, bo ono zamyka sprawę i rząd musiałby dopłacić krocie. Rozwiązanie z przejęciem ryzyka przez rząd i banki wydaje mi się znacznie bardziej rozsądne. |
Cytat:
Lepszym rozwiązaniem by było wydłużenie spłaty kredytu. Kredytobiorca by płacił raty dalej w takiej wielkości tylko dłużej. Wątpię jednak, że to przejdzie - za dużo lobbystów po jednej i drugiej stronie ;) Skończy się*albo na całkowitej pomocy od strony państwa, albo na całkowitym olaniu przez państwo frankowiczów. |
Ilość załączników: 1
Cytat:
Załącznik 68885 http://natemat.pl/131083,bieda-w-wym...ozna-wspolczuc |
Tak w ogóle to o ile wzrosła rata i cała kwota do spłaty?
|
Ilość załączników: 2
|
przewalutować im na zł ale po kursie z dnia brania kredytu. ciekaw jestem ilu by się zdecydowalo gdyby musieli dopłacić
|
Cytat:
|
Znowu szczucie. Ale czego się spodziewać po doradcy banków? Jego opinia jest tak samo bezstronna, jak prezesa Związku Banków Polskich :rzygi:
|
Przeczytaj całość. On nigdzie banków nie broni, też mówi że ponoszą pewną odpowiedzialność.
Tak czy inaczej to konsument decyduje, on albo się zgadza albo nie. |
Szkoda mi czasu na takie brednie. Czytałem inne wypowiedzi gościa, więc znam jego tok myślenia. Szczucie jednych Polaków na drugich i stała śpiewka, że frankowicze chcą, żeby inni się dokładali do ich kredytów.
|
Gdybyś przeczytał, to byś wiedział że chodzi mu o krzykaczy.
To nie chodzi o szczucie tylko równe traktowanie. |
Cytat:
Tak się składa, że jakoś wzrost kursu nieźle rekompensują spadki LIBORu i kredyciarze CHF są cały czas mocno do przodu w porównaniu z tymi, co na taką samą kwotę w tym samym czasie wzięli złotówki. Mają tylko jeden problem - niesprzedawalne mieszkanie. |
Tyle, że teraz jeszcze trzeba przewidzieć 'kurs liboru'.
|
LIBOR LIBORem - wiedzieli co robia, podpisali ocene ryzyka.
|
jak dla mnie taki kredyt to jak calowanie lwa w dupe ;)
|
Ilość załączników: 1
Natknąłem się na bardzo ciekawy artykuł: http://www.biztok.pl/wywiady/tomasz-...-w-blad_a20734
Cytat:
Cytat:
Załącznik 70263 Gdzie tam jest napisane, że tak będzie zawsze? Oj ktoś tu się mija z prawdą... Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Najlepsze są*zawsze komentarze: Cytat:
Cytat:
Cytat:
|
Cóż, gość się przeliczył, to teraz próbuje udowadniać bzdury.
Można zrozumieć sytuację, w jakiej P. Sadlik się znalazł, ale podawać jako dowód zapewnień banku o stałości kredytu cytowany mail na miejscu tego człowieka po prostu bym się wstydził. Tak naprawdę nie ma się czemu dziwić. Pooglądajcie sobie "Uwaga Pirat" i wystarczy. Tam ludzie kompromitują się, starając się uniknąć mandatu za 300 zł. Czasem nawet ludzie w autach z wyższej półki, którzy na pewno głodować nie będą. I takie żałosne sytuacje widzimy wszędzie. Ludziom dziś brakuje kręgosłupów, ot co. Nie wiem, może podświadomie im zazdroszczę efektów i dlatego tak mnie to razi? Ideałem na pewno nie jestem, ale jak żyję nigdy nie poprosiłem np. o lepszą ocenę na egzaminie - i nieraz było tak, że osoba która weszła ze mną i powiedziała mniej wychodziła z lepszą oceną, bo ją sobie wybłagała. "Bo mi brakuje do stypendium średniej", bo to, bo tamto. Bo babcia się ucieszy, jak przyniosę lepszą ocenę, bo Aniołek Stróż będzie mógł brylować przed innymi Aniołkami w niebiańskiej stołówce. Noż k****... W przypadku frankowców wina na pewno leży także po stronie banków i ciągle to powtarzam. Wystarczy przejść się po sklepie z elektroniką lub innym supermarkecie, żeby na własne oczy zobaczyć jak naiwni są w Polsce niektórzy konsumenci. W takiej rzeczywistości to, że był okres kiedy wciskano ludziom powszechnie kredyty obarczone sporym ryzykiem to skandal. A jak przekonywano, to też wszyscy wiemy. W zasadzie nie można wykluczyć, że medal ma i w przypadku Sadlika drugą stronę. On mógł naprawdę być przekonywany w rozmowach o tym, że niska rata to już na wieki wieków. A mail mógł być specjalnie sformułowany tak, żeby w razie czego wszystkiego można się było wyprzeć. Tak czy owak jedno jest pewne - dzięki kredytom we frankach szwajcarskich z polskiego rynku wypłynęła i wypłynie rzeka pieniędzy i co by teraz nie zrobić, ktoś będzie w czarnej... |
Hmm to 400 a właściwie 398 złoty jest tylko trzeba sobie je obliczyć... Gdyby było wprost napisane może i by co ugrał...
|
Cytat:
Poza tym tłumaczenia gościa są mocno naiwne. Jak się bierze nawet 5 złoty w kredycie, to trzeba zapoznać się z warunkami umowy i nad nią zastanowić. A skoro miał maila, to miał i internet. Jak w googlu wpisze kurs franka, to może sobie na pierwszej stronie wyników obejrzeć, jak zmieniał się kurs od 93 roku, czyli przez 14 lat do czasu podpisywania przez niego umowy. Jeśli w ciągu tych 14 lat kurs wzrósł o prawie 200%, to mocno naiwne byłoby zakładanie, że przez następne 30 lat się nie zmieni i każdy z IQ wyższym od temperatury pokojowej powinien sobie przekalkulować, czy go będzie na te raty stać. Co do czasu na konsultację, to nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się, że jest ustawowo zagwarantowany jakiś czas (7, 14 dni?) na wycofanie się umowy kredytu, chyba że to wprowadzili niedawno. W każdym bądź razie 2 lata temu już miałem taką możliwość. Edyta: Ja nie będę się spierał, że postępowanie banków było nieetyczne - doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że mogą wsadzić klientów na minę, ale wciskali im te kredyty patrząc na swój zarobek. Tak postępuje każdy sprzedawca, nie ma się co łudzić. Jeśli za bardzo się nie orientujesz co chcesz, to każdy sprzedawca będzie zachwalał towar na którym najwięcej zarobi, albo który mu zalega na magazynie - czy to jest komputer, czy lodówka, czy kredyt, czy cokolwiek innego. Ostatnio wysłałem staruszkę do UPC z prostym poleceniem, żeby złożyła rezygnację z umowy świadczenia usług. Wróciła bez tej rezygnacji, bo sprzedawca przez pół godziny przekonywał ją, że ma najlepszą na świecie ofertę i wszystko inne jest droższe. I przekonał. Powiedziałem jej, że skoro jest tak naiwna, że wierzy sprzedawcy, to przejdzie się jeszcze raz, ze stoperami w uszach. Poszła i tym razem wróciła już z wypowiedzeniem. A ja załatwiłem jej nową umowę o 30 zł tańszą z dodatkowym internetem i multiroomem w tym samym UPC. I kobieta zrozumiała, że sprzedawcom nie należy ufać bezgranicznie... |
Witam
Opiszę na szybko poznany mi wczoraj ciekawy przypadek logicznego myślenia bankowców. Ja spłacam kredyt mieszkaniowy na tip top, nawet do przodu, z resztą swoich comiesięcznych zobowiązań nie spóźniłem się nawet o dzień. Bank NIGDY nie zaproponował mi zmniejszenia oprocentowania, jakiegoś bonusu czego kolwiek na moją korzyść. Mój sąsiad , obecnie nie spłaca kredytu mieszkaniowego 3 lata, ogólnie to już nie mieszka pod tym adresem, wyemigrował a raczej uciekł od gigantycznego zadłużenia u kilku rożnych instytucji [czynsz, tauron,kredyt mieszkaniowy, orange itd] zadłużenie sięga 80k Wczoraj mnie odwiedził na 3 minuty i pokazał z uśmiechem na twarzy pismo z banku w którym bank ostrzega go kolejny raz ,że odda sprawę do windykacji i ujawni i zajmie jego majątek [nieruchomość] ale to nic, w tym samym piśmie wzywa go do stawienia się w siedzibie banku i podpisaniu ugody, będzie ona polegała na tym że rozłożą mu dług na raty, i tu najlepsze, jeśli na to się zgodzi to UMORZĄ MU ODSETKI W WYSOKOŚCI 16TYSIECY PLN..... opłaca się nie płacić,jeszcze nikt nigdy w życiu nie podarował mi 16 tysięcy, jeszcze za to ,że zalegam z płatnościami qrwa mać!:worek_tre jak ktoś nie wierzy to zrobię w nocy skan pisma bo to zakrawa o pomstę do nieba i plucie w twarz ludziom którzy spłacają swoje zobowiązania na czas |
Zrób skan - aż się nie chce wierzyć :szczerb:
|
A po co? Zachowanie banku jest logiczne, jeśli próbuje ściągnąć 'zły kredyt'.
Wszystkie sposoby dobre. Oni wiedzą, że ludzie decydując się na zaprzestanie spłacania jakoś się zabezpieczają i z reguły siłowo odzyskają znacznie mniej niż ugodowo. A ten kto spłaca, to niech spłaca. Dzięki nim można coś darować na zachętę tym trudnym :szczerb: |
Nie spłacam kredytu we frankach... jeszcze, bo nasz żont morze zrobić tak, że zacznę, za innych. :]
|
No ale spójrz na to z innej strony...
Dzięki temu, iż będziesz spłacać za innych to: - Będziesz mieć poczucie spełnionego obowiązku - Dzięki tobie innym będzie lżej - Dzięki temu przyjedzie więcej emigrantów - Rozwinie się gospodarka Dziś nawet na TVP Info był ciekawy wywiad, taki emigrant jeśli tylko zdecyduje się zostać w Polsce to dostanie 1380 zł na osobę, jak rodzina większa to razy ilość członków rodziny Nic tylko emigrować :szczerb: |
Ilość załączników: 1
@mgit specjalnie dla Ciebie.
Nie ma co, nie opłaca się spłacać terminowo, darują Ci odsetki karne, a może nawet umorzą spłatę części kapitału . |
No to wychodzi na to, po co spłacać :szczerb:
W sumie gość dobrze kombinuje :) |
Hirsch ostatnio napisał wprost o podobieństwie dzisiejszej sytuacji z kredytami hipotecznymi z tą, która miała miejsce w czasie boomu na kredytu denominowane we frankach. No trudno nie przyznać mu racji.
Frankowicze, jak się wydaje, mogą odrobinę odetchnąć - równie dobrze jednak mogliby dalej mieć problemy, to się mogło rozwinąć w każdą stronę. Tymczasem dziś rośnie w chyba jeszcze bardziej zawrotnym tempie grupa ludzi, którzy postanowili bawić się w rosyjską ruletkę swoimi finansami. Powiedzcie mi, jak dziś można decydować się na kredyt hipoteczny ze zmiennym oprocentowaniem wyliczając swoje możliwości kredytowe na podstawie odsetek opartych o aktualne stopy procentowe? Można oczywiście zakładać, że niskie stopy procentowe to nowy paradygmat ekonomii, który zostanie z nami na zawsze, jednak prawdopodobieństwo, że tak właśnie jest jest ekstremalnie niskie. Można spokojnie powiedzieć, że dużo bardziej prawdopodobne było w 2007 roku, że cena franka szwajcarskiego pozostanie niska w perspektywie kolejnych 30-tu lat niż dziś jest prawdopodobne, że stopy procentowe pozostaną niskie do roku 2050. W 2007 w zasadzie niewiele wskazywało na tak znaczną zmianę w relacji CHF/inne waluty, spodziewano się raczej utrzymania ówczesnej wartości. Dziś co prawda niektórzy ekonomiści wieszczą nową erę niskich stóp procentowych, ale to zaledwie jedna koncepcja, bardzo odważna, natomiast typowe oczekiwanie jest takie, że nikt nie będzie na siłę utrzymywał przez dłuższy okres tak niskich poziomów stóp procentowych i w przyszłości będą się one zachowywały tak, jak zwykle. Jeśli człowiek na egzaminie próbnym na prawo jazdy zwykle popełnia błąd po pięciu minutach, nie powinien zakładać, że na prawdziwym egzaminie nagle się odblokuje i pół godziny będzie prowadził bezbłędnie. Jeśli w ostatnich trzydziestu latach wysokość odsetek kredytów hipotecznych była średnio znacznie wyższa (ponadto - była zawsze wyższa) niż obecnie, to każdy planujący swój kredyt na podstawie obecnych warunków i nie zakładający zmian do góry jest a) naiwniakiem i/lub b) hazardzistą. Rozumiem, że dziś wiele osób przy wzięciu maksymalnego dostępnego dla nich kredytu (a zatem z ryzykowną wysokością raty) ledwo może sobie pozwolić na najmniejsze dostępne mieszkania. To normalne - sytuacja całych grup społecznych jest podobna i jeśli poszczególne osoby zaczynają "walczyć" o trudno dostępne dobra, poziom cen zacznie oscylować wokół kresu możliwości finansowych tych osób. Nie zmienia to jednak faktu, że znam wiele osób, które (jak zwykle) mogąc kupić bezpiecznie 45 m2 biorą kredyt na 60, a jeszcze zastanawiają się co by można było ukryć (i na przykład nie podają posiadanych dzieci) żeby wyrwać kasę na 70. Dziś jedynie inflacja, która w perspektywie kilku lat ułatwia spłatę zobowiązań zaciągniętych przed wzrostem cen, daje jakieś niby-usprawiedliwienie brania większych kredytów. Tyle, że ta sama inflacja będzie skłaniać RPP, być może już na samym początku kolejnej kadencji, do podnoszenia stóp. W mojej opinii nie będzie niczym dziwnym, jeśli w 2023 zobaczymy stopę referencyjną na poziomie 3%, jeśli natomiast nie nadejdą kolejne fale covid-19, to i 5% zupełnie mnie nie zdziwi. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że frankowiczów istotnie nikt za bardzo nie ostrzegał przed ryzykiem kursowym. Nie zmienia to fakto, że sami powinni się byli dowiedzieć gdzie indziej niż tylko w banku, ale jeszcze jestem to w stanie zrozumieć. Jeśli jednak dziś słyszymy, że ekonomiści zewsząd zwracają uwagę na wyjątkowość obecnej sytuacji, na istniejące ryzyka, a i tak czytamy, że akcja kredytowa jest bezprecedensowo wysoka, to co o tym można powiedzieć? Już widzę za kilka lat falę pozwów banków przez osoby, które nie wiedziały, że zarabiając 3000 netto nie powinny brać kredytu na 500 000, że stopy procentowe naprawdę mogą urosnąć jak wszyscy im mówili i jak podpisali że wiedzą, że mogą stracić pracę itd... |
Ty tu analizujesz jak mało kto :) ja znam takich co nie dawno wzięli po 60k na ogródek...
|
Kiedy dwa lata temu brałem kredyt hipoteczny przedstawicielka banku zwróciła uwagę, że czytałem umowę (wiedziałem, co było w niej napisane). Zapytałem, czy to takie dziwne, skoro to nie jest pożyczka 10 000 na nowe meble, której część osób może nie przeczytać, tylko zobowiązanie na znaczny okres. Powiedziała na to, że według jej doświadczenia umowy kredytów hipotecznych czyta ok. 20% klientów, bo takich zwykłych o pożyczkę konsumpcyjną to nie czyta nikt...
Często narzeka się w Polsce na system edukacji. Choć wiele tych narzekań akurat nie jest szczególnie trafionych i nasze szkoły wcale nie są takie znów najgorsze, to na pewno kuleje edukacja z zakresu ekonomii. Człowiek po skończeniu nawet przyzwoitego liceum prędzej będzie wiedział, jak obliczyć całkę oznaczoną (i w tym nie ma wcale nic złego!) niż jak zarządzać swoimi finansami, czy jak prowadzić firmę. |
:taktak::taktak: na pewno kuleje edukacja z zakresu ekonomii oraz ochrony środowiska ,zdrowia i żywienia
|
|
^^ Czekałbym raczej na artykuł pt. "Pomóżcie Polakom zrozumieć na jaki kredyt ich stać." :P
|
A o co chodzi z tymi kredytami ? u mnie na bakier z wiadomosciami :D
|
Dobrze że jestem zbyt biedny żeby mi dali jakikolwiek kredyt :taktak:
|
M@X podlinkował idealną dyskusję. Przede wszystkim dlatego tak świetnie pasuje, bo mogłaby się odbywać dziś i byłaby tak samo aktualna. Obecnie również multum ludzi chce, żeby nie wtrącać się im do ich decyzji, ale jestem przekonany, że mało kto z tych mistrzów ekonomii weźmie na klatę konsekwencje swoich decyzji, jeśli okażą się katastrofalne w skutkach.
Choć teraz pojawia się dużo ostrzeżeń przed nadmiernym optymizmem i zadłużaniem się w niepewnych warunkach, niestety podobnie jak to było ponad dekadę temu wielu ludzi zdaje się tego nie słyszeć - wielu zresztą specjalnie nie słucha, choćby ich w warz ostrzegać to zakryją uszy. Dziś jest mi szczerze żal tych, którzy tuż przed pandemią zaczęli starać się o kredyt na budowę domu. Oni rzeczywiście nie mogli niczego przewidzieć, raz zaczętej procedury nie mogli często przerwać (jeśli np. już kupili działkę pod wkład własny to zmiana planów byłaby bardzo trudna), a teraz stoją przed faktem galopady cen w budownictwie i zwyczajnie nie mają szans zmieścić się w pożyczonej kwocie. Natomiast jeśli ktoś dziś bierze kredyt na budowę, temu daleko do rozsądnego działania, bo bawi się w hazard. Chyba, że ma miejsce na zakup i przechowanie wszystkich materiałów, a budować zamierza głównie sam - wówczas jest nieczuły na inflację. Rozumiem całkowicie chęć pójścia "na swoje" i szczerze kibicuję każdemu, kto chce się usamodzielnić, ale dziś nie jest na to dobry czas. Jeśli kilka lat temu młodzi musieli długo czekać na swoje własne lokum, a musieli czekać w warunkach wysokich czynszów, to dziś, kiedy na ryku najmu ceny są dużo bardziej przystępne, tym bardziej można trochę poczekać. Szczególnie, że istnieje wciąż - i rośnie - szansa, że podzielimy na rynku nieruchomości drogę USA po upadku Lehman Brothers. @joujoujou Chyba za dużo w życiu pracowałeś na to co masz, żeby zrozumieć, jak łatwo wydaje się pieniądze, których się nie zarobiło :haha: Tak sobie myślę - chyba lepiej młodych uczyłby brania rozsądnego kredytu warunek odkładania przez rok przed jego otrzymaniem 25% swojej pensji na subkonto niż konieczność przyniesienia wkładu własnego (który np. można otrzymać od rodziców)... |
Teraz patrzę na to trochę z innej perspektywy , z jednej strony z obiecanej w umowie kredytowej raty ~700zł miałbym teraz ratę ~1250zł, fakt różnica duża
z drugiej strony realia finansowe tak się zmieniły ,że te 1250zł to chyba normalne by było ,patrząc na zaciągany kredyty w PLNach , plus obowiązkowy wkład własny ... |
Cytat:
Ale miałem też (krótki na szczęście, w czasach boomu ekonomicznego przed 2009) okres w którym bank zachęcał mnie do wydawania dużo więcej niż zarabiałem. Szybko zauważyłem że długo tak się pociągnąć nie da. Byłem też zmuszony do podejmowania nie do końca korzystnych dla mnie (pod względem finansowym) decyzji tylko ze względu na panujące w systemie bankowym przepisy. Dzięki temu dziś spłacam kredyt na dom, który w momencie zakupu wart był dwukrotnie więcej niż rok później. Daję radę, bo i wtedy było mnie stać, i nadal mnie stać. Ale przez to właśnie, pomimo bardzo przyzwoitych zarobków, poszaleć sobie nie mogę. :nieee: |
Właśnie dlatego mi żal dziś ludzi, którzy brali i biorą kredyty, na które ich nie stać. A to jest znaczna część zadłużonych, bo bardzo wiele osób jak już bierze kredyt, to "pod korek". I co jest najciekawsze - wielu naprawdę myśli, że tak należy, że właściwym działaniem jest branie kredytu w jak najwyższej wysokości - na tej samej zasadzie, co negocjowanie jak najwyższej kwoty podczas rozmowy o podwyżce :O
Generalnie i co do zasady jestem przeciwny braniu kredytów hipotecznych, a już tym bardziej ze zmiennym oprocentowaniem jeśli tylko można tego uniknąć, ale to oczywiste że często tego obciążenia uniknąć się nie da. Sam również mam taki kredyt, tyle że wzięty na 20 lat i przy tak przystępnej dla mnie racie, że jak dotąd po 20-tu miesiącach średnia miesięczna spłata kapitału (nie licząc odsetek!) wynosi niemal dwukrotność mojej początkowej raty. I 2,8-krotność obecnej, ale to głównie dzięki obniżce stóp procentowych, a w mniejszym stopniu również dlatego, że każda nadpłata powoduje niewielki spadek kwoty kolejnych rat dzięki niższym odsetkom od kapitału. Tak czy owak kredyt brałem tak, żeby poradzić sobie ze spłatą nawet w przypadku: a) tymczasowej całkowitej utraty pracy przez jedno z nas na okres 6 m-cy, lub b) konieczności zmiany przeze mnie pracy z obecnie płatnej na równą pensji minimalnej lub c) podniesieniu wysokości stóp procentowych do 10%. Każda z tych rzeczy osobno utrudniła by nam mocno życie, ale nie spowodowałaby niemożliwości spłacania zobowiązania. Natomiast warto zauważyć, że już wystąpienie dwóch z tych wydarzeń jednocześnie spowodowałoby ogromne problemy z obsługą długu, zatem nie sposób powiedzieć, że zabezpieczyłem się w stu procentach. Swoją drogą klienci - zapewne niektórzy - na każdym kroku są wprowadzani przez - zapewne niektóre - banki w błąd. Np. kiedy po raz pierwszy poszedłem zrobić nadpłatę, pracowniczka mojego banku przekonywała mnie, że nie opłaca mi się teraz i lepiej żebym nazbierał więcej i nadpłacił po trzech latach hurtem. Wiadomo, dla niej lepiej, sporządzenie aneksu do umowy to chwila pracy :P Z pamięci jej wyliczyłem, że za nadpłatę przed upływem trzech lat zapłacę 3% prowizji a więc 30 zł od każdego tysiąca złotych, natomiast od tego samego nienadpłaconego tysiąca złotych przez trzy lata zapłacę (w tamtym momencie, stopy procentowe były wtedy wyższe) 3x3,6%, a zatem - 108 złotych... Dopiero na ok. 10 m-cy przed upływem trzech lat rzeczywiście bardziej opłaca się nie płacić prowizji tylko poczekać. Oczywiście takich "drobnych niedopowiedzeń" jest znacznie więcej, ale największym grzechem jest właśnie namawianie ludzi na najwyższy możliwy kredyt (z takimi patologiami włącznie, jak sugerowanie nie podawania rzeczywistej liczby dzieci - jak zrobił mój znajomy - itp.) Nie wybudowałem domu tylko kupiłem na rynku wtórnym, przez co nie mam takiego komfortu, jak gdyby był nowy. Jest jednak naprawdę przyzwoity, systematycznie go sobie remontuję, a że mam dwie rączki, to oszczędzam na tym całkiem spore pieniądze. Nie wiem, czy w okresie spłaty zdarzy się coś w rodzaju stóp procentowych na poziomie 10%, czy nie i moja zapobiegliwość okaże się zupełnie niepotrzebna. Niemniej jednak to, że nie muszę się na tym zastanawiać, bo mnie to w zasadzie nie dotyczy (przynajmniej o ile to nie będzie prawdziwy armagedon) i mogę spać spokojnie jest dla mnie absolutnie bezcenne. |
Cytat:
kredytu już nie ma, został tylko niesmak jaki to człowiek bywa lekkomyślny |
Wszystkie czasy w strefie CET. Aktualna godzina: 11:51. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.11
Copyright ©2000 - 2024, vBulletin Solutions Inc.