Odkopię temat, natchnęły mnie do tego moje wyjazdy do Częstochowy. Otóż kierując się do wspomnianego miasta ode mnie jedziemy najpierw krajową 8, a potem zbaczamy na 43. No więc ósemka jest w porządku na większości odcinka, którym jadę, w końcu niedawno remontowana

Przechodząc dalej, 43 na odcinku ok. 40 km jest elegancka (nowa nawierzchnia od zeszłego roku). Po dojechaniu do jednej miejscowości (do Czw-wy pozostaje kolejne 40 km) zaczyna się pozimowy koszmar. Droga jest w opłakanym stanie, dziura na dziurze, ser szwajcarski ich tyle nie ma. Slalom na drodze, w celu ominięcia zepsutej nawierzchni, jest często nie możliwy. Po pierwsze jak ruch na drodze, to niebezpieczne, po drugie, nawet gdyby udało mi się ominąć jedną dziurę, wpadam w drugą (jeszcze większą). W tym tygodniu jak wpadłem w taką jedną (starając się ominąć inną) to myślałem, że koło urwę.
Podsumowując, jeszcze pół roku takiej jazdy po drogach, a sprężyny i łożyska do wymiany. Jak można tak budować drogi wojewódzkie?
Śmieszną rzecz zobaczyłem już w samej Cze-wie. Drogowcy łatali większe dziury (w końcu coś trzeba zrobić), ale w wręcz cudowny sposób - zalewali asfaltem
zalane wodą dziury, nie pofatygowali się nawet wypompować wody. Gratuluję pomysłowości.
Koniec zimy, akcja łatanie dziur rozpoczęta