Niestety u nas każdy nakaz ma drugie dno - ktoś na tym musi zarobić, i z góry wiadomo kto.
Nagrywanie dźwięku to już zupełny absurd, bo jak wchodzę do Piwosza, gdzie dobrze znam właściciela, to nie tylko kupuję piwo, ale jak nie ma klientów, to gadam o czymś, opowiadam dowcipy, itd. Albo wchodzę z chlebem, i mówię, że denaturat poproszę w nietłukącej, co oznacza, że chcę setkę wiśniówki.

Jakby ktoś miał analizować takie nagrania, to ja dziękuję...