Ja byłem z ojcem w 1983 roku w Berlinie. Przywiozłem Walkmana Sony, takiego cienkiego, srebrnego, na serwomechanizmach, z Dolby nr, wypasionego, pięknego, i pachnącego japońskim cudem techniki

Przywiozłem też między innymi piękny winyl Thriller, który po przegraniu na kasety grał na tym Walkmanie w kółko.
Sprzęt padł pod koniec lat '90 z powodu zbyt częstego zaliczania gleby, moja córka się nawet nim bawiła zawzięcie, traktując go raczej jak młotek, pomimo, że słuchała z niego czegośtam

Oj gdyby tak wtedy wsadzić ten sprzęt w kilka folii i schować do dzisiaj...
Elektronika na pewno by to wytrzymała, to była inna elektronika, nawet zupełnie inna japońska elektronika.