Z tym Andropowem, to stare, jeszcze z komuny i też pamiętam właściwie zakończenie...
No więc wziął się i zmarł tow. Breżniew....zaskoczył tym wszystkich.
Trzeba zatem wybrać nowego genseka KPZR.
Zebrało się politbiuro i debatują nad kandydatami. Linię polityczną trzymać trzeba, przynajmniej na razie do czasu głębszych przemyśleń. Tym samym młodzi kandydaci odpadli w przedbiegach, a kto wie czy w politbiurze w ogóle byli jacyś młodzi. W końcu, po wnikliwej selekcji, zostało kilku starych dziadków, wśród nich Andropow. Sami dobrzy i bardzo dobrzy kandydaci.
Teraz jak tu wybrać spośród nich tego jednego, najlepszego?
Nie potrafili uradzić żadnego sensownego kryterium...ktoś z głupia frant rzucił hasło, że niech wygra ten, co najdalej nasika. Pomysł uzyskał poparcie wszystkich.
Jako pierwszy wystartował Andropow.....wyciągnął fiuta, sprężył się ile mógł....i dał radę nasikać na własne buty.
No i wygrał! Reszta narobiła w spodnie