Komu się udało "wystać", miał szansę zakupienia szmelcu w rodzaju amatora, dueta, kasprzaka, czy owego tajemniczego czerwono-czarnego gramofonu z plastikowymi "kolumnami" głośnikowymi.
Kto zaś miał olbrzymie szczęście, albo dobre znajomości, mógł cieszyć się niezniszczalnym praktycznie sprzętem. U mnie do dziś działa Radmor 5102 (druga wersja amplitunera), i gramofon Fryderyk, ale z wkładką Shure'a. Tak samo jeden z pierwszych kaseciaków z tzw. miękkim mechanizmem - wprawdzie kurzy się gdzieś w szafie, ale wciąż na chodzie.
U ojca wciąż jeszcze działa Kleopatra (okropnie brzydka, ale technicznie, jak na owe czasy, to majstersztyk). Radia nie są przestrojone we właściwym tego słowa znaczeniu - w obu wymieniono głowice na pasmo CCIR.
Pralkę PS 663BIO wywaliłem dopiero kilka lat temu - na początku swego żywota dokonano w niej kilku poważnych napraw (m.in. wymiana programatora i kilka razy uszczelnianie, bo ciekła) - a wywalona została tylko dlatego, że po przebudowie łazienki okazała się być za duża - jej miejsce zajął ładowany od góry siemens.