Chyba realiści. Zresztą jak to zwał, tak zwał, ale w całej historii jakąś rządzącą bandę przegania inna, która potem rządzi, są w tym wszystkim małe przebłyski nadziei dla maluczkich, tak małe jak chwilowy skwierczący ogień mokrego knota świecy, ale może dla takiego widowiska warto żyć? Nawet w ułudzie, że coś to da? Bo życie w krainie krowich mord podążających za stadem nie jest ładne, nawet jak sobie wmówimy, że takie spokojne, unormowane i pełne miłości. Na dój, na rzeź. Taki cel.
Idę spać.