O właśnie, z ust mi wyjąłeś to GTA. To właśnie przy GTA IV przyszła mi do głowy ta myśl o wymuszaniu przez fabułę czegoś, czego nie chcemy. Zapłaciłem za grę ponad 100zł o ile pamiętam, tak więc chciałem ją przejść do końca, a tu w połowie mam wybierać, czy chce zdradzić tego fabularnego przyjaciela, czy tamtego i oczywiście którego wobec tego zabić. To tylko gra i tylko wirtualna postać, ale to już nie jest boss z dawnych gier, zły i niedobry, albo chociaż będący bezkształtną masą, mutantem nieprzypominającym człowieka. A "kompan" z GTA towarzyszył nam od x misji, podczas dojazdu do miejsca misji gadał o dupie marynie, a - co najlepsze - twórca zadbał, żeby co jakiś czas w trakcie gry nasz bohater dzwonił do nas i namawiał nas na bilard, rzutki, prostytutki...
|