Martwić nie, chociaż na pewno irytować się mają prawo, bo niestety wielu sprzedawców najpierw zakłada, że jesteśmy typem klienta, którego da się zbyć i po sprawie. Dopiero, jak się im udowodni, że jest inaczej, zaczyna się poważna rozmowa. W przypadku wizyty osobistej zwykle sprowadza się to do paru minut i już wiadomo, że nie odpuścimy, gorzej przy kontakcie telefonicznym, a tym bardziej mailowym. Nie dociera czasem.
|