Wysypałem podjazd piaskiem - może się nie zabiję, jak będę wychodził z domu. Jak nie wystarczy, to soli dodam, ale chyba się obejdzie.
Znalazłem dzisiaj genialne miejsce do parkowania niedaleko bloku Narzeczonej - taki śmieszny kawałek parkingu leżący tuż przy jednej ulicy, ale z wyjazdem do drugiej, położonej nieco wyżej. W lecie zatłoczony jak pozostałe, obecnie jednak nieposypany niczym i całkowicie pusty. Wygląda to niedostępnie (ok. 15 m delikatnego podjazdu pokrytego szklanką), ale w rzeczywistości jest sporo miejsca na delikatne rozpędzenie się, a na końcu podjazdu następne kilka prostej drogi, więc nie ma żadnej obawy, że źle się wyliczy prędkość.
|