@Tom-as
Bo takie 3D miało właśnie być!
Przepisane z innego forum:
"Trzy najczęstsze pytania dotyczące 3D w Avatarze:
Czemu sceny z dużymi odległościami wydają się być płaskie?
Czemu nic fajnego nie wyskakuje z ekranu i nie wbija mi się do głowy? Gdzie tu w ogóle są efekty 3D?!
Czemu ta trójwymiarowa rewolucja ma słabszą głębię niż kiczowate Oszukać przeznaczenie? Co to ma być?!
1. Płaskie sceny z dużymi odległościami.
Wg Wikipedii człowiek widzi stereoskopowo do 10 metrów (wg moich obserwacji nawet trochę dalej). Potem oczy już patrzą równolegle, a że odległość między oczami jest niewielka, to różnica w obrazie dla lewego i prawego oka jest praktycznie żadna przy dużych odległościach. Niemożliwe jest by planety widziane z odległości tysięcy kilometrów wydawały się być wypukłe. Oczywiście - to się da bez problemu osiągnąć w filmie - większość widzów będzie zachwyconych tym, że się ich oszukuje i prawdopodobnie nie będzie zdawało sobie z tego sprawy. Cameron jednak zwykle stara się być perfekcjonistą i takie aspekt stereoskopii (a to jego konik) mu nie umknął. Postawił na realizm i prawdziwe widzenie ludzkich oczu.
2. Brak wyskakujących przedmiotów z ekranu.
Tutaj nie ma nic do rzeczy realizm. To już zależy od upodobań reżysera. Szczerze mówiąc bardzo mi się to kiedyś podobało i czekałem na te "efekty 3D", jak to zwykle bywa nazywane, w różnych filmach. Też je liczyłem na palcach ręki (śrubokręt w Oszukać przeznaczenie - super!). Nie powiem - nadal mi się to podoba, ale bez przesady. Jak oglądam luźny horror w 3D, albo jakąś animowaną komedię to jestem za. Problem w tym, że na żaden horror klasy B w 3D do kina już chyba nie pójdę, bo szczerze mówiąc, mam dosyć tego kiczu.
Jak traktować 3D poważnie, a nie jako głupi, kiczowaty bajer, skoro używa się go zazwyczaj w celu obrzucania widzów flakami, albo inny przedmiotami?
Avatar miał być dobrym filmem, w którym 3D miało urealnić przedstawiany świat. Z tego, co pamiętam James Cameron chciał dzięki 3D przenieść widza do świata Pandory i pod żadnym pozorem go z tego świata "nie wybijać". Wyskakujące z ekranu rozmaitości uświadamiają widzowi, że znajduje się on tylko w sali kinowej, a nie w świecie filmu. Mimo to jest kilka ujęć w tym filmie, w których co nieco delikatnie z ekranu wystaje (np. latające nasionka)
3. Głębia mniej intensywna niż w niektórych filmach.
Avatara kręcono kamerą Fusion wykonaną specjalnie do tego filmu. Wykorzystana ona została potem m.in we wspomnianym Oszukać przeznaczenie, które miało głębię intensywniejszą niż dzieło Camerona. Jak już wspominałem, w filmie można osiągnąć głębię silniejszą niż to, jak widzi człowiek - zadowala to wielu widzów, mimo tego, że nie ma nic wspólnego z naturalnym widzeniem.
Do czego zmierzam? W Avatarze mamy do czynienia z bardzo dobrze wykonaną stereoskopią. Doskonale odwzorowuje widzenie człowieka. Nie ma przesady z "tanią" głębią. Nie ma ustępstw, jak w przypadku dzieła Pixara, Odlocie (czy też Bagińskiego - Bieg).
Niestety, tak dopracowane 3D może rozczarować nie jednego fanatyka trójwymiarowych projekcji, który zdążył się przyzwyczaić do nierealistycznej, przesadzonej głębi, albo wyskakujących przedmiotów. Cameron postawił na realizm.
Co ciekawe reżyser w jednym z wywiadów stwierdził, że porzucił wcześniejsze zasady kręcenia filmów w stereoskopii i zastosował nową (głównie ze względu na montaż scen):
Ustawiasz punkt konwergencji tam, gdzie patrzysz. Koniec i kropka. Nigdy nie było to robione w ten sposób."
|