nie znam dokładnej sytuacji ani lokalizacji, ale opowiem przykład z mojego nędznego życia...
miałem mały epizod, gdy przez kilka dni miałem nieszczęście mieszkać w bloku. za sąsiada miałem starszego pana. Miły gość, ale niestety już przygłuchy ze starości. Siedząc nieraz i czytając czy to książkę, czy notatki, słyszałem jak dzwoni telefon. Jak wiadomo człowiek jak nie słyszy dobrze zaczyna mówić głośniej. Ten pan też tak robił. Mogłem bez problemu zorientować się o czym rozmawia (achh te prlowskie budownictwo)... jakbym był wredny, zadzwoniłbym na stacjonarny do tego pana i powiedział:
takie rozmowy nie na telefon
dlaczego, bo za długo, za głośno... bo coś durnego do łba by szczeliło