I tak jest o niebo lepiej niż u schyłku PRLu do drugiej połowy lat '90. To była dopiero jazda, jak wjeżdżając na rynek do miasteczka nie można było po znakach wyjechać za nic. Na znakach były nazwy miejscowości, na jednym najbliższa, na drugim ta większa dalej, najczęściej nie wskazywały na tą, na którą chcemy jechać, bo dopiero dalej było rozwidlenie, ale największą zgrozą, to był brak numerów dróg, na starych znakach często nie było, a tabliczki przy drogach nie istniały już... Ogólnie wszystko było z czasów Gierka i się rozsypywało w oczach. Piszę oczywiście o jakiś bocznych drogach na wioskach, ale i na krajówkach bywały straszne absurdy. Jak się przeszło tamto piekło, to teraz można nie czuć potrzeby posiadania GPS...
Kiedyś za GPS robili miejscowi pod GSem i orientacja na słońce.