Patrix, ale ci macherzy od filmów twierdzą, że opracowywanie w celu rozpowszechniania napisów do ich produkcji, jest łamaniem praw autorskich.
Nie chce mi się szukać, bo pewnie sam pamiętasz, że kilka lat temu był policyjno-prokuratorski atak na największą stronę z napisami, nakręcany m.in. przez Gutek Film. Widać w sieci skutki do dziś: serwisy z napisami działają w mniejszym lub większym podziemiu.
"Filmowcy" mieli argumentację prawną, ale bez grzebania po paragrafach dawali taki przykład: ktoś tłumaczy na polski książkę i przetłumaczoną sprzedaje na rynku. Nawet bez znajomości prawa, każdy intuicyjnie widzi, że dochodzi tutaj do naruszenia własności intelektualnej.
Okazjonalne, nieświadome posiadanie takiej książki jest czynem nieszkodliwym, ale świadome, ciągłe nabywanie takich książek już niekoniecznie, może podpadać pod paserstwo, współudział. I jest nieczytelne moralnie, wedle "filmowców"

A czym tekst książki różni się od tekstu filmu?