Ja nie znoszę jednego (no.. może w szczególności jednego, ale to powoduje u mnie agresywną jazdę) - braku możliwości płynnej jazdy. I nie musi to być jazda 100 na godzinę, w mieście jeżdżę najczęściej przepisowo (może poza trzypasmowymi ulicami, odgrodzonymi od chodników, gdzie jest ograniczenie do 50...) i dość wolno. Do szału mnie natomiast doprowadza, kiedy jadąc w ten sposób na 10 świateł, przez które przejeżdżam, na więcej niż połowie (a często na prawie wszystkich) staję na czerwonym. A jak jeszcze te światła są co kilkaset metrów, to jestem skłonny zrobić dużo, aby liczbę koniecznych zatrzymań i ruszania zmniejszyć do minimum.
Organizujący ruch we Wrocławiu albo są głupi, albo zakładają, że kierowcy są głupi. Ostatnio na trasie obwodnicy środmiejskiej (!) tak ustawili światła, że jadąc przepisowo dojeżdża się dokładnie na czerwone. Ale jadąc około 10-15 km więcej można jeszcze zdążyć na końcówkę zielonego. Dwa razy jechałem przepisowo i kląłem, trzeci i kolejne 'przystosowałem' się do organizacji ruchu. Nie jeżdżę już przepisowo w tym miejscu, ale przynajmniej płynnie..
W innym miejscu jest jeszcze gorzej, bo trzeba przyspieszyć do jakiś 70-75. Ale jadąc mniej na czerwone światło trafia się tutaj zawsze, a ja niestety jeżdżę tędy często. Obawiam się, że także w którymś momencie także to dodatkowe miejsce zatrzymywania zacznę po prostu omijać (bynajmniej nie inną drogą).
A takich miejsc są niestety tysiące...
__________________
neverending path to perfection..
|