Mocno mi w głowie utkwiła ostatnia (?) powieść Marqueza
Rzecz o mych smutnych ****ach. Plastyczna, kolorowa. Jedna z tych, które pozostawiają w głowie wspomnienie smaku, zapachu, gorąca, zimna...
Byłem kiedyś na Sycylii, wróciłem i po dłuższym czasie coś tam opowiadałem koledze, mniej więcej opowiadając jak tam dzień wygląda. W trakcie rozmowy zacząłem myśleć o pewnej uliczce, schodach pod górę, upale i już mu chciałem coś opowiedzieć, ale coś mi się nie zgadzało. Dopiero po kilku tygodniach zdałem sobie sprawę, że ja tej uliczki nie znam z mojej podróży, a z opowiadania Herlinga-Grudzińskiego

Taka uliczka też była u Marqueza...
A tenże Llosa co dobrego napisał? Zapewne coś jego czytałem, ale nic nie pamiętam. Ktoś mógłby polecić?