Żeby było naprawdę bezpiecznie, musiałby być jeden pedagog na jedno dziecko
Pamiętam szkolną wycieczkę do Instytutu Badań Jądrowych w Świerku. Pół wycieczki jako jedyny cel obrało sobie znaleźć najbardziej niebezpieczny obiekt, do jakiego można się zbliżyć - oczywiście w rozumieniu takich dzieciaków. Rzecz jasna najlepszym punktem wycieczki był sam reaktor, choć mam wrażenie, że gdyby co niektórzy wiedzieli, gdzie jest skład paliwa do niego, albo chociaż zużytego paliwa, to natychmiast spróbowaliby się tam dostać, żeby przekonać się, czy będą świecić w nocy
W Świerku promieniowanie było żadne (a pamiętam, jakie były emocje, jak dostaliśmy jasne plakietki i poinformowano nas, że jeśli staną się czarne, to znaczy że otrzymaliśmy śmiertelną dawkę promieniowania
), ale w Czarnobylu od razu pewnie byłby konkurs, kto znajdzie najbardziej skażoną kępkę mchu...