W kwestii tych przykładów.
Często widziałem argumenty (przeciwko superzoomom), że duży zoom to tylko bajer i z tego się prawie nie korzysta. Cóż, oczywiście każdy ma inne nawyki, czy oczekiwania wobec aparatu, więc z pewnością są osoby, dla których jest to faktycznie zbędna funkcjonalność. Ja jednak bardzo lubię, kiedy będą w jednym miejscu mam tak dużą możliwość eksperymentowania z tym, co widzę i co fotografuję. Tu nie chodzi tylko o to, żeby się do fotografowanego obiektu jak najbardziej zbliżyć, ale żeby mieć po prostu większe możliwości kompozycji. A aparaty typu SX 1 zdecydowanie taką możliwość dają.
Dwa przykłady:
1. Kilka innych ujęć z tej porannej mgły, której przykład dawałem wcześniej.
Tyle mniej więcej byłbym w stanie uzyskać swoim dotychczasowym kompaktem:
I to właściwie daje mi niewiele więcej możliwości.
SX1 natomiast pozwala na tak szerokie zmiany perspektywy, że można nie ruszając się z miejsca eksperymentować z różnymi kompozycjami:
Nie twierdzę, że są tu jakieś super zdjęcia, ale na pewno jest możliwość wyboru i szukania tego najlepsze ujęcia.
No a jak chce się pójść naprawdę blisko, to jest i taka możliwość (już zoom cyfrowy):
2. Drugi przykład z dnia dzisiejszego. Jechałem do rodziny i chciałem im pokazać postępy w budowie mostu będącego częścią obwodnicy wrocławskiej. Nie byłem do tej pory w pobliżu, więc nie wiedziałem, gdzie można dojechać. Trafiłem w miejsce, gdzie wydawało mi się, że powinienem być najbliżej. Może i byłem, ale blisko to zdecydowanie nie było.
I znowu - za pomocą kompaktu, moja 'fotostory' zakończyłaby się mniej więcej na takim etapie:
Większy zoom pozwala jednak na pokazanie więcej i pokazaniu innych elementów, popróbowaniu innych ujęć. To dla mnie duża zaleta:
Można też oczywiście dojść do największych szczegółów (cyfrowy):
To jest w sumie to, co na razie najbardziej podoba mi się w tym aparacie. Niby to tylko zoom, ale ogromnie zwiększają się dzięki temu możliwości fotografowania. Powyżej to tylko kilka przykładów, ale już miałem więcej - chociażby robienie zdjęć zwierzętom, nawet moim własnym, które niby się nas nie boją, ale jednak trudno jest podejść i z bliska robić bezpośrednio zdjęcie. Kot to raczej niewdzięczny model i zawsze odwróci się od aparatu
A mając do dyspozycji większe zbliżenie można być kilka metrów dalej i spokojnie robić zdjęcia.
Do ostatecznych wniosków jeszcze trochę, ale póki co, widząc co zyskuję w takim aparacie (funkcjonalność) i ile tracę (trochę jakości zdjęć), przeważa jak dla mnie jednak to pierwsze. Choć o wadach zapominać nie można, to jednak niektóre przynajmnie z nich można w mniejszym lub większym stopniu zniwelować. Natomiast tego, co w aparacie się zyskuje, w innym przypadku nadrobić się nie da. Chyba jestem skłonny zgodzić się na taki kompromis.