Podgląd pojedynczego posta
Stary 15.03.2011, 12:48   #13
czary2mary
Zamaskowany
 
Avatar użytkownika czary2mary
 
Data rejestracji: 12.10.2005
Posty: 22,529
czary2mary ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>czary2mary ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>czary2mary ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>czary2mary ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>czary2mary ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>czary2mary ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>czary2mary ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>czary2mary ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>czary2mary ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>czary2mary ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>czary2mary ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>
Artykuł z dziś z New York Times- proces schładzania reaktorów może potrwać ponad rok nie ciekawie to wygląda.
Podają również co było bezpośrednią przyczyną kłopotów po wyłączeniu prądu- agregaty Diesla będące w podziemiach zostały po prostu zalane wodą która z łatwością przelała się przez nadmorskie wały otaczające siłownię.



Zatopienie nadwerężonych reaktorów wodą morską, co wywołało ulatnianie się gorącej pary, było rozpaczliwym aktem. Chodziło o uniknięcie znacznie większego problemu: całkowitego stopienia się rdzeni w dwóch takich urządzeniach w elektrowni atomowej Fukushima Daiichi. Niedawny wybuch pozbawił dachu drugi reaktor, nie niszcząc wprawdzie rdzenia, lecz przypuszczalnie powodując wyciek radioaktywny.

Władze japońskie twierdzą, że do tej pory doszło do "częściowego" stopienia rdzeni reaktorów w dwóch siłowniach. Promieniowanie na zewnątrz ocenia się jako umiarkowane, choć przekracza ono dwukrotnie poziom uznawany w Japonii za bezpieczny. Pentagon informował, że helikoptery lecące 100 km od elektrowni wychwyciły niewielkie ilości pyłu radioaktywnego (jest on wciąż badany, lecz prawdopodobnie zawiera cez 137 i jod 121), który zagraża środowisku.

Naród japoński wciąż boryka się z piętnem tragedii atomowej, jaką było zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki w ostatnich dniach drugiej wojny światowej. I szczególnie ciężko reaguje na sytuację długotrwałego zagrożenia w związku z podwyższonym poziomem promieniowania. Jedyne co mogą zrobić operatorzy japońskich reaktorów, to co jakiś czas uwalniać radioaktywną parę w ramach procesu schładzania paliwa. Może to potrwać nawet ponad rok. Wielu ekspertów ocenia, że operatorzy muszą nieustannie zalewać reaktory morską wodą, a następnie wypuszczać radioaktywną parę do atmosfery. To może oznaczać, że dziesiątki tysięcy ewakuowanych ludzi przez długi czas nie będą mogły powrócić do domów, a zmienne wiatry w pobliżu Japonii częściej będą wydmuchiwały radioaktywny materiał w kierunku miast niż otwartego morza.

Przywrócenie normalnego chłodzenia reaktorów wymaga wznowienia dostaw prądu, który został odcięty podczas trzęsienia ziemi i tsunami. W celu ponownego podłączenia prądu technicy elektrowni prawdopodobnie będą musieli pracować w obszarach o wysokim skażeniu promieniotwórczym.

Przez cały weekend trwały intensywne rozmowy pomiędzy ekspertami z Tokio i Waszyngtonu. Jak stwierdził jeden z nich, nawet "najbardziej optymistyczne scenariusze nie zakładają szybkiego zakończenia kryzysu".

Głównym problemem jest całkowita dezaktywacja reaktora jądrowego. Po zatrzymaniu reakcji łańcuchowej oraz reaktora paliwo wciąż generuje ok. 6 proc. ciepła, które wytwarzano wcześniej. Ciepło powstaje w wyniku ciągłej radioaktywności, uwalniania się cząstek podatomowych oraz promieniowania gamma. Zwykle kiedy reaktor się wyłącza, pompa elektryczna wtłacza wodę ze zbiornika do wymiennika ciepła w celu chłodzenia paliwa. Ale po odcięciu prądu nie można było korzystać z systemu. Zamiast tego, operatorzy przelewają wodę morską do zbiornika i schładzają paliwo w procesie gotowania. Ale podczas gotowania ciśnienie jest zbyt wysokie, by stale dopompowywać wodę. Toteż operatorzy muszą wypuszczać powstałą parę do atmosfery, by móc dalej pompować wodę. Nienaruszone paliwo wyzwalało do atmosfery jedynie umiarkowane ilości radioaktywnej materii. Jednak gdy uległo zniszczeniu, para z kolei zaczęła ulegać coraz większemu skażeniu.
Niektóre japońskie reaktory (a także kilka francuskich i niemieckich) pracują na mieszanym paliwie znanym jako MOX, które zawiera odzyskany pluton. Jeżeli reaktory w Fukushima pracują na tym paliwie, para może okazać się bardziej toksyczna. Zwykle przywraca się dostawy prądu za pomocą generatorów diesla. Wiadomo, że takie przenośne generatory zostały dostarczone już do elektrowni. Jednak jak mówi Christopher D. Wilson, operator reaktora, a następnie kierownik w elektrowni Oyster Creek nieopodal Toms River w stanie Nowy Jork, do podłączenia trzeba sięgnąć po specjalne urządzenia, które obecnie znajdują się w zalanych przez tsunami piwnicach siłowni. ***8211; Aby skorzystać z generatorów, najpierw trzeba wypompować wodę z piwnic ***8211; mówi Wilson.


Kryzys w elektrowni nastąpił w wyniku serii awarii spowodowanych przez tsunami. Woda z łatwością przelała się przez nadmorskie wały otaczające siłownię. Zalała generatory diesla, które były umieszczone na nisko położonym obszarze, ponieważ władze elektrowni prawdopodobnie zakładały, że wały uchronią je przed zalaniem. O 15:41 w piątek, mniej więcej godzinę po trzęsieniu generatory przestały pracować. Według spółki Tokyo Electric Power Company elektrownia przełączyła się na awaryjny system chłodzenia oparty na bateriach, które jednak szybko się wyczerpały.

Według specjalistów z branży i amerykańskich ekspertów, którzy śledzą rozwój sytuacji, istnieje poważne ryzyko, że w "zbiorniku chłodniczym" w jednej z elektrowni przetrzymywano zużyte paliwo, które wskutek awarii zaczęło wydzielać śmiertelnie niebezpieczne promieniowanie gamma. Następnie zaczął opadać poziom wody w rdzeniach reaktorów. Eksperci obawiają się, że górne 1-3 metry rdzeni mogło wydostać się ponad powierzchnię wody. Taka sytuacja może sprawić, że rdzenie stopią się całkowicie.

O godzinie 20:00 w piątek japoński rząd ogłosił stan zagrożenia. Sekretarz Rady Ministrów Yukio Edano podkreślił, że nie doszło do radioaktywnego wycieku.

Jednak obsługa reaktorów mówiła, że poziom chłodzącej wody opada, co grozi właśnie wyciekiem. Nie wiedzieli jednak, jak bardzo się obniżył, bo jak uważa jeden z amerykańskich ekspertów, "wydaje się, że wskaźniki pomiaru poziomu wody nie podają dokładnych odczytów". W niedzielę pracownicy wiedzieli już, że systemy chłodzące w pobliskiej elektrowni Fukushima Daini także zaczęły zawodzić. Z tych samych powodów. Ciśnienie w reaktorze nr 1 w siłowni Fukushima Daiichi wzrastało tak szybko, że inżynierowie musieli wypuścić parę do atmosfery.

Tuż przed godziną 16 dziennikarskie kamery w pobliżu Daiichi zarejestrowały eksplozję reaktora nr 1, której przypuszczalnym przyczyną było nagromadzenie się wodoru. Na ekranie eksplozja wygląda dramatycznie, ale nie była szczególnie niebezpieczna, nie licząc pracowników, którzy ucierpieli wskutek siły wybuchu. Eksplozja nastąpiła w zewnętrznym zbiorniku, czyli nie naruszyła głównego reaktora, jak poinformowała spółka Tokyo Electric. Zgodnie z zamysłem projektantów ściany zewnętrznego budynku odpadły nie dopuszczając do wzrostu ciśnienia, które mogłoby zniszczyć zbiornik reaktora.

Ale eksplozja była także zapowiedzią tego, co mogłoby się stać w zbiorniku reaktora, jeżeli rdzeń nie będzie chłodzony. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej informowała, że "by zapobiec zniszczeniu rdzenia reaktora" Tokyo Electric zaproponowała wtłoczenie do środka morskiej wody zmieszanej z borem, który może powstrzymać reakcję jądrową. Pomysł wdrożono w życie o 22:20 w niedzielę. Było do desperackie działanie, ponieważ mająca właściwości korozyjne morska woda na dobre unieruchomi 40-letnią elektrownię. Decyzja o zalaniu rdzenia jest równoznaczna z decyzją o zakończeniu działalności elektrowni. Ale nawet ta operacja nie należała do łatwych.

Japończycy prawdopodobnie postanowili wpompować wodę do zbiorników za pomocą sprzętu strażackiego, co trudno nazwać zwykłą procedurą. Jednak wpompowanie jej okazało się trudne z powodu olbrzymiego ciśnienia w zbiorniku. Problem był o tyle skomplikowany, że trzęsienie ziemi lub tsunami mogło uszkodzić wskaźniki reaktora. Toteż nikt nie wiedział, ile wody znajduje się w zbiorniku i czy zakryła ona rdzenie. Możliwe, że pracownicy biorący udział w operacji wpompowania wody do zbiorników padli ofiarą radiacji. Zresztą podano, że kilku jest już leczonych na chorobę popromienną. Nie wiadomo tylko, w jakim stopniu zostali napromieniowani.
__________________

Mój sklep on-line
czary2mary.pl
czary2mary jest offline   Odpowiedz cytując ten post