W zasadzie każdy sprzedający choć w przybliżeniu się orientuje ile byłoby "za tanio". Wiadomo, że za pięć złotych nie sprzeda.
W takiej sytuacji można pokusić się o takie zagranie - "nie bardzo się orientuję po ile takie samochody 'chodzą', więc proponuję (i tu 25-30% niższa od rynkowej)". Jeżeli sprzedający się oburzy, to znaczy że doskonale zna "swoją" cenę. Tak czy inaczej dobry początek negocjacji.
Zaznaczam - moje prywatne zdanie.