Osoba p. Kalisza jest mi obca ideowo, ale jakby nie było jest on prawnikiem. Natomiast zastąpienie go panem L. wygląda na próbę "ukabaretowienia" tej niby-afery, a może jednak dość poważnej afery. Ha, a może taki był scenariusz: wywołać problem, nadać dramatyzmu, zmienić aktorów, przeobić na farsę i puścić w zapomnienie, bo wątku już dalej nie da się ciągnąć. Sam już nie wiem. Jakiś dziwny ten nasz kraj, dziwne zwyczaje...
Ech... a koń ma klapki i interesuje się tylko drogą, która jest przed nim. Może to czasem dobra opcja - porządnie wykonać swoje.
Back to work... spektrometr już wyje.
|