Rewolucja polegająca na możliwie dalekiej kastracji, idealnie: likwidacji, Kodeksu pracy. Tak, abyśmy mogli np. my we dwóch zawrzeć umowę, że pracuję dla Ciebie 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. I abyś mógł mnie zwolnić natychmiast, bez powodu (o ile nie umówiliśmy się inaczej).
Czy to możliwe politycznie? No wiem, że niezbyt... W pełni zgadzam się z twoim twierdzeniem, że ludzie muszą mieć poczucie sprawiedliwości. Mi takie rozwiązanie obecnie wydaje się sprawiedliwe, a czy reszcie tak samo by się wydawało? Pewnie nie.
To co proponuję jest nierealne do realizacji w całości, ale uważam że każdy krok w tym kierunku jest dobry.
Tak, wiem, że problemem nie jest tylko "kwestia prawa pracy" - częścią tego problemu są chociażby kosztowne ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Celowo pominąłem ZUS/KRUS, bo podejrzewam że to nie jest możliwe do zreformowania. Bowiem celem ZUSów nie są humanistyczne ideały, jak zapewnienie godnej starości czy egzystencji młodym, ale ułomnym. Celem ZUSów jest zapewnienie spokoju społecznego. Stąd wszelkie reformy jak "osobisty portfel" są pozorne, bo jeśli będzie zbyt duża grupa upośledzonych, to trzeba będzie im politycznie wyrównać.
Podatek procentowy, bez żadnych ulg, wyłącznie od dochodów pracowników etatowych, najemnych. Najlepiej 10%, bo dziesięcinę już kiedyś mieliśmy ;P Każda ulga, to skaza na tym podatku. I ten podatek miałby być jawny (webapps na stronach MF).
VAT płacony przez pracowników również bez żadnych odliczeń. To oni mają być końcowymi płatnikami, idealnie tylko od nich VAT ma spływać w postaci gotówki, a przedsiębiorcy mają od tego uciekać, napędzając obrót.
Także jedna stawka VAT. Doskonale rozumiem, dlaczego żywność ma 8%. Nawet Smith zauważył, że w koszyku ludzi ubogich najwięcej zajmuje żywność. Ale taka progresja zawsze źle się kończy, palikoty machają penisami 0% VAT

Biednym należy dać tani kredyt albo ostatecznie zapomogę.