A najzabawniejsze jest to, że gdyby produkcja przemysłowa opierała się na materiałach ekologicznych, to nie trzeba byłoby żadnych spisków żeby produkty trzeba było po kilku latach wymieniać na nowe - po prostu charakterystyka surowców biodegradowalnych wymuszałaby takie postępowanie... Różnica byłaby taka, że taki produkt można byłoby potem wyrzucić niemal dosłownie na "kompostownik", odczekać kilka lat, a potem wykorzystać ponownie do stworzenia nowego, pachnącego i zdrowego przedmiotu. Opracowanie linii technologicznych pewnie kosztowałoby krocie, ale nie więcej niż obecnie ponosimy kosztów wyrzucania sprzętu (niektórzy dla śmiechu nazywają to "recykling") i znacznie mniej niż będziemy tych kosztów ponosić za kilkanaście/dzisiąt lat, jak nam się wysypiska skończą.
|