Gdy Koenigsegg, Pagani czy Bugatti anonsowali nowy produkt, to większość zamówień była typu preorder, parę milionów złociszy płatne z góry.
Musieli to być fanboje... głupki...
A ci, którzy zamawiają u Franco Sbarro to już kompletna porażka, bo przecież nie wiedzą co wyjdzie, każdy egzemplarz inny.
Mogliby kupić sobie chińskie Cherry. Też każdy inny.
|