Już raz ktoś wjechał mi w zaparkowany pod blokiem samochód. Spisaliśmy umowę. Zadzwoniłam do ubezpieczyciela. Przyjechał miły pan. Pstryknął fotki. Spisał jakiś protokół. Zapytał, jaką formę rozliczenia sobie życzę. Wybrałam bezgotówkową. Odwiozłam samochód do warsztatu i resztę formalności załatwił jego właściciel.
Nie jestem pewna, czy w przypadku takiego jak teraz postępowania ubezpieczyciela, byłby on taki chętny wypłacić mi potem różnicę.
Nie odpowiedziałam na tego maila. Zawiozłam po prostu samochód do warsztatu. Powiedzieli, że sami się tym zajmą. Podpisałam im upoważnienie. Mają się ze mną skontaktować, jak już zrobią kalkulację i przedstawią ją Liberty Direct.
Wątpię, czy kogoś byłabym w stanie przestraszyć, nawet rzucając złowrogim słowem
sąd 
. Uznałam więc, że oddanie sprawy w bardziej kompetentne ręce to najrozsądniejsze wyjście z sytuacji.