Kiedyś konsole kojarzyły się przede wszystkim z wyjątkowym dopracowaniem tytułów. Minimum błędów (pomijając niechlubne wyjątki), wyciskanie ostatnich soków ze sprzętu. A teraz? W angielskojęzycznej wersji ni no kuni, która ma wyjść jutro na ps3, ponoć jest krytyczny błąd, który niszczy save w jednej z misji oraz uniemożliwia dalszą grę. Oczywiście na jutro patch gotowy nie będzie. Jak można takiego babola zostawić? Zresztą, w przypadku ps3 to nie jedyny taki przypadek (w ostatnich kilku miesiącach podobnie było w dishonored czy tales of xillia 2).
Najchętniej grałbym na PC, ale nie bardzo mam możliwość (ilość porządnych jrpg wychodzących na PC jest strasznie mała, a w chłam pokroju the last remnant przecież grać nie będę - jakim cudem dostało to cuś tak wysokie noty, nie jestem w stanie sobie wytłumaczyć). Inna też sprawa, że ergonomia grania na piecyku nie sprzyja wypoczynkowi. No niby też można podłączyć pada, podpiąć się pod tv i walnąć wygodnie w fotelu, ale sporo gier nie jest dobrze dostosowanych do obsługi padem.
No, ale znów zeszliśmy z tematu.
|