Wraca Stoch po zawodach w Garmisch-Partenkirchen do domu, a tam żona przygotowala przyjęcie na jego cześć. Są wszyscy: Prezes Tajner, Trenerzy Kruczek i Mateja, skoczkowie: Małysz, Hula, Murańka, Miętus, Kot, Zniszczoł, Żyła oraz sąsiedzi-górale. W pewnym momencie skonczyly się Harnasie... Żona mowi do Stocha: "Kamil, skocz po piwo do sklepu". Stoch na to: "Dla mnie za blisko, niech Miętus skoczy" ...Na to Miętus: "Dla mnie za daleko, może niech Żyła skoczy". A Żyła: "Ja, dlaczego ja? W wojsku jest tak, ze skacze Kot, najmlodszy". Na to Kot: "Ale najmłodszy jest Murańka, niech on skoczy". Na to Klimek nieśmiało: " Ja

Ja nie jestem pełnoletni, nie sprzedadzą mi piwa, co najwyżej Miętusy" ...Trener Kruczek patrzy w stronę Zniszczoła, ale po chwili myśli: "Nie, jeszcze butelki po drodze wytłucze..." Wreszcie odzywa się Prezes Tajner : "Leć, Adam, leeeć.." A Małysz:" Ja

Ja już dawno nie skaczę... Niech Stefan hula". Na to trener Mateja: "No nie bądz Żyla, Stefan, nie daj się prosić".... I Stefan zgodził się

Zona Stocha mówi: "To weż jeszcze miętusy dla Klimka, wódkę dla Prezesa i sok Fortuna, bo Fortuna do wódki pasuje..." Stefan wraca po kwadransie i mówi: "Fortuna nam nie sprzyja. Halny hula -sklep zniszczoł, ani Harnasiów nie bedzie, ani Miętusów dla Klimka, ani wódki i Fortuny... Zakopane wszystko...

DDDD