Ano właśnie - offtopikujecie tu. Dajcie propozycję tematu do wydzielenia, to siem zrobi.
A przy okazji, nie ma co tu rozpraw filozoficznych pisać. Nie jest istotne, czy bilet to bilet, czy podatek. To jakaś tam opłata za przejazd komunikacją publiczną. Nikogo nie obchodzi, ile ona pokrywa % kosztów, bo całość i tak idzie z naszych podatków. Jeśli jednak ona jest porównywalna z kosztem dojazdu własnym środkiem transportu (nie mówię tu o rowerze), to coś jest nie tak. Żeby nie było - tak jest u mnie, gdzie dojazd do miasta 5km autem kosztuje tyle co bilet na autobus, a małym autem nawet taniej.
Jeśli twoje źródła są wiarygodne i wpływy z biletów, to jakiś smieszny % kosztów całkowitych, to może i lepiej zrobić to darmowe, jednak jak znam rzeczywistość unijną, to wymyślą jakiś kolejny idiotyczny nakaz/zakaz z góry i kolejne tabuny urzędasów i komisji do egzekwowania i karania za nieprzestrzeganie. Ile oni będą kosztować, to już nieistotne, bo oni będą egzekwować prawo.
Tak już na koniec. Jeżdżą u mnie autobusy prywatne. Takie mniejsze, ale akurat w sam raz patrząc na ilość pasażerów. Oni chyba nie jeżdżą za 30% kosztów, a jeżdżą już długo. Bilety mają zwykle ciut tańsze od komunikacji miejskiej.
__________________
Pozdr./Grzeniu
|