Cytat:
Napisany przez andrzejj9
Nie chcę oceniać twojego kolegi, ale jeśli mając świadomość jak samochód jest mu potrzebny odwala takie numery, to może powinien sam się nad tym poważnie zastanowić....
|
Tu się z Tobą zgadzam - tamten manewr był całkowicie niepotrzebny, szczególnie że wykonany na 5 minut przed dojazdem do domu. Co prawda ten pojazd wyprzedzany nieco przyspieszył podczas manewru (lekko z górki było, a on jak złotówka się toczył), ale można było albo jeszcze nieco przyspieszyć żeby zdążyć przed przejściem, albo po prostu w ogóle nie podejmować manewru. Akurat z dyszką punktów i pięćiuset złotymi za wyprzedzanie na przejściu całkowicie się zgadzam, więcej powiem - gdybym to ja bym był tym policjantem, to też nie podliczałbym wszystkich wykroczeń, a zasadził za jedno - ale właśnie za to.
Cytat:
Napisany przez demek
Dlaczego w dojczach potrafia przestrzegac stref 30? W Polsce SIE NIE DA! Nie da sie i ch.uj.
Ale Polak wie jak zwykle najlepiej. Zawsze.
Dzieki temu podejsciu mamy na drogach to co mamy a glownym dowodem jest liczba ofiar smiertelnych. I mozezecie plakac do woli, ze tak nie jest a racji miec nie bedziecie. Fotoradary? TYLKO ukryte i sadzic zamiast zlotowek punkty. Zaraz sie porzadek zrobi i bedzie sie dalo jechac wolniej.
Moja matka jezdzi jak znaki nakazuja. I wiesz co? Nie placze, ze tam jest tylko 50, tu 40 a jeszcze gdzie indziej 30. Depnac ma czym. Da sie? DA. Tylko trzeba chciec.
|
A czemu się nie da? Da się, tylko to może człowieka do nerwicy doprowadzić, bo te ograniczenia do 40-tu czy 30-tu w Polsce są stawiane czasem w tak durnych miejscach, że aż żal. Moja mama też zawsze jeździ zgodnie z przepisami, tak już ma, ale też zdarza jej się narzekać, jak trafi na wyjątkowo nieżyciowe ograniczenie...
Sam mam uprawnienia instruktora nauki jazdy i choć nie pracowałem nigdy w tym zawodzie na poważnie, to czasem biorę sobie po normalnej pracy kilka godzin - tak się jakoś składa, że kursanci chcą ze mną jeździć i cenią mnie jako instruktora, może dlatego, że ta praca sprawia mi autentyczna przyjemność. Oczywiście nigdy i pod żadnym pozorem nie pozwalam sobie na przekraczanie przepisów podczas jazd. I tak się składa, że nawet dziewczyny, które mają zdecydowanie mniej zapędów do szybkiej jazdy, jak na początku ani pomyślą, że jakaś 30-tka jest zła, bo nawet przy takiej prędkości nie czują się pewnie, tak po kilku godzinach zwykle zaczynają dopytywać, po co tu są takie znaki - po prostu czują, że w tym konkretnym miejscu one nie mają sensu. Nie wszędzie, bo jak w pobliżu jest przedszkole to nikt się nie pyta, ale na jakiś bocznych prostych drogach trudno nie odnieść wrażenia, że taki znak nie ma sensu.
Sam potrafię jeździć szybko, ale niemal nigdy tak nie jeżdżę na drogach. Jak tylko mogę, biorę udział w różnych eventach organizowanych przy różnych okazjach - niestety w Polsce jest ich niewiele, ale zdarzają się. Świetnie wspominam kilka na których byłem, organizowanych na zamarzniętym jeziorze - były świetnie przygotowane (odgarnięte hałdy, cienka warstwa ubitego śniegu zwiększająca nieco przyczepność, oczywiście odwierty sprawdzające grubość lodu i to nie w jednym miejscu a w kilku), a nauczyć można się na nich było naprawdę dużo. W Szwecji, Norwegii tego typu zajęcia to standard, w Polsce można zrobić prawko w lecie i nie mieć pojęcia, jak samochód zachowuje się na śniegu czy lodzie... A jazda bokiem na lodzie przy 120-tu na godzinę, 50 metrów od brzegu - fajne przeżycie
W ruchu publicznym jestem kierowcą spokojnym, czasem przekraczam trochę prędkość, ale naprawdę niewiele. Mandatu nie dostałem od bodajże czterech lat, a jeżdżę dużo i po całej Polsce. Ale jak jestem umówiony z kimś w odległej o 20 km miejscowości (jeden zakręt po drodze, szeroka równa szosa i standardowo brak ograniczeń), a tu nagle 40-tka, bo akurat drogę punktowo łatają i trochę kamyczków jest, no to przepraszam... Zamiast 15 minut pół godziny i dziesięć minut spóźnienia (wyjechałem za 20)? Jechałem tyle, ile czułem że można nie szkodząc autu, za każdym razem gdy ktoś jechał z naprzeciwka (kilkanaście razy, ruch był mały) zwalniałem do równo czterdziestu, żeby nie uszkodzić komuś lakieru czy szyby, a i tak byłem nieustannie wyprzedzany, nie tylko wtedy kiedy kogoś mijałem (zresztą ci z naprzeciwka jechali zwykle też ok. 90-tką).
Jeśli bronię kierowców to nie wszystkich, bo mandaty niejednemu się należą. Ale zrzucanie winy na wypadki przede wszystkim na kierowców to, delikatnie mówiąc, nieporozumienie. To już nie jest żadna tajemnica, że tam gdzie przebudowuje się drogę, wypadki niemal się kończą.
A standardowa dopuszczalna na naszych drogach prędkość 90 km/h została ustalona przed wielu laty, dla innych samochodów, dla innych opon (jeszcze w czasach, gdy nawet nie istniał przepis o głębokości bieżnika wykluczającej oponę z użytku) i wreszcie dla innych dróg (gdzie na zwykłej krajówce nikt o takim np. lewoskręcie nie słyszał).