Jak ktoś hoduje mniejsze ilości, to dla siebie i sam to wpierdziela + rodzina 'w mieście'. To, co zostanie to idzie na sprzedaż. Tak jest u mojego teścia, który kilka świń ma, ale w większości to sami je pochłaniają, jak za dużo to dopiero jedzie sprzedać żywego świniaka.
A co z wołowiną? Kiedyś jedliśmy wołowe często. Teraz co? Cała wołowina idzie w pi...u na zachód a u nas dobre wołowe trzy dychy. Polacy wpier..ją świnie karmione cholera wie czym i kurczaki na sterydach, sól wypadową itp. A przejmują się, czy zżerają teflon z patelni. Zastanówcie się co na niej smażycie.
Drzewka owocowe mamy. Wiśnie, jabłka i brzoskwinie. Po dwa. Poza tym agrest i czarna porzeczka. Nie pryskane wiśnie - połowa poszła do śmietnika. Z porzeczek małżowina zrobiła soki a z resztek dżemy. Super jej wyszło. Ale do tego trzeba mieć trochę terenu i przy tym chodzić. Ja nie należę do tych, którzy grzebią w ziemi i patrzą czy mszyce łażą po drzewach. Wolę czasem zamiast jabłek zjeść winogrona czy arbuza.