Najgorsze jest to, że już zapłacenie 120 zł dużo by dało.
Tylko że...
Jak ktoś zapłaci za nagrywarkę 120 PLN a nie 80, to w tym miesiącu wyda o 40 zł mniej na inne produkty. I ktoś inny nie zarobi.
Można by powiedzieć, że cokolwiek mogliby w dużym stopniu zmienić tylko ci, którzy nie wydają wszystkich pieniędzy, a większą część swoich przychodów odkładają. Choć i to nie do końca jest prawda.
Oczywiście to nie znaczy, że jesteśmy w permanentnej patowej sytuacji. Są lepsze i gorsze metody na poprawę tej sytuacji. Wszystkie proponowane niestety "Robin-Hoodowe" i przez to jakoś tak mało prawdopodobne.
To jest tak banalnie proste, że aż szkoda gadać. Mamy określoną ilość ludzi gotowych do pracy. Żeby cokolwiek robili trzeba im zapłacić, żeby mogli sobie kupić owoce pracy innych - inaczej zamiast pracować w "wyższych" dziedzinach gospodarki będą raczej skłonni kupić sobie trochę ziemi i hodować na niej kartofle.
Idąc dalej - jest oczywiste, że poza rolnictwem które nas wyżywia jest cała rzesza ludzi gotowych produkować tzw. goodies. Jest ich aż nadto, żeby wyprodukować podstawowe dobra dla każdego na ziemi. Problem w tym, że gdyby wszyscy produkowali sprawiedliwie podstawowe dobra, nie byłoby komu stawiać okazałych resydencji z basenami i polami golfowymi wokół. Tworzyć samolotów odrzutowych dla VIPów. Limuzyn typu Mercedes S Class, czy sportowych aut typu Bugatti Veyron. Złotych zegarków, biżuterii. Smartfonów wysadzanych kryształami Swarovskiego. Itd, itp.
Dziś nawet nie opłaca się tworzyć miejsc pracy dla milionów osób z krajów biednych - mamy bowiem ograniczoną roczną produkcję różnych surowców (w tym najważniejszego obecnie - ropy naftowej) i co prawda gdybyśmy mieli jeszcze z jedną Ziemię, nic nie stałoby na przeszkodzie, żeby ci ludzie skoro i tak nic nie robią, zajęli się produkcją kolejnych dóbr dla innych i dla siebie. Mamy jednak tylko jedną planetę i żeby mogli zacząć coś robić, trzeba by im było odstąpić część wydobywanej ropy, gazu, rud metali itd. Ot i mamy powód, dlaczego nie wszyscy mogą pracować.
Mimo wszystko od demokracji wspieranej kapitalizmem niczego lepszego nie wymyślono. Wymieniam tu wady tego rozwiązania, ale nie jestem fantastą który twierdzi, że istnieje rozwiązanie lepsze. Można i należy dążyć, żeby przepaść między najbogatszymi a najbiedniejszymi malała. Żeby z obecnej proporcji (10% najbogatszych na świecie posiada 90% całego światowego bogactwa) zrobić stosunek 20-80% (to już byłby przeogromny sukces). Ale nie należy mydlić sobie oczu, że można uzyskać całkowitą sprawiedliwość.
Zresztą, potrzeba, żeby osoby przedsiębiorcze miały więcej. Gdyby cała kadra obecnych managerów obraziła się, pozwalniała i poszła mieszkać na Szeszele, dopiero przekonalibyśmy się, że nie ma nic wspólnego z rzeczywistością gadanie, że takiego CEO Microsoftu może zastąpić każdy studenciok po marketingu&zarządzaniu. Rzecz w tym, żeby zmniejszać kontrast, a nie starać się zrobić szarą masę ze wszystkich - bo tego nie da się wykonać.
|