Dyskusja: Radary w Polsce
Podgląd pojedynczego posta
Stary 18.11.2013, 00:19   #580
Jarson
Pa rampamer
Zlotowicz
 
Avatar użytkownika Jarson
 
Data rejestracji: 24.10.2006
Lokalizacja: Zachlajki
Posty: 10,028
Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>
Jeden z komentarzy pod newsem:

Cytat:
Mialem to samo tylko ze w UK i jechałem w nocy z rodzacą juz zoną.
Nic by sie nie stało gdybym zatrzymal sie na swiatłach. Ale olałem czerwone (była 2 w nocy) prosta droga wylotówka z miasta. Gdy zobaczyłem błyskajace na przemian swiatełka i policjanta z czerwonym swiatełkiem mialem 2 wyjscia. Przejechac i niech sie dzieje co chce (najwyzej by mnie gonili- ale to raczej niebezpieczne) albo zatrzymac sie i powiedziec co sie dzieje.
Zwolnilem opuscilem szybe i powiedzialem tylko nazwe szpitala i ze zona rodzi.Nie czekałem nawet na to co policjant odpowie.
Odjechałem, policja oczywiscie za mna Jechali na sygnale ale nie wyprzedzali mnie. Pozwolili mi na dosc spore przekroczenie predkosci. Dopiero na wjezdzie do miasta gdzie byl szpital wyprzedzili mnie i jechalem za nimi do szpitala jakies 3 mile. Ale kierujacy policyjnym autem tez nie zwracal uwagi na znaki.
Gdy podjechalem pod drzwi stały jzu 2 piguły.
Ja z zona na góre policjanci na reception . Wywołali mnie i poprosili (grzecznie) abym w przyszlosci tak nie jezdzil i abym przestawil auto bo tam moga stac tylko karetki. A klamry na koła zaklada tu prywatna firma, a nie policja.
To nei koniec tej dziwnej historii. Bo po 2 tygodniach dostalem do domu kartke z pozdrowieniami od Policji i z notką ze maja nadzieje ze z córka wszystko OK. Tego sie nie spodziewalem (no i jakos poznali pleć dziecka, a jasnowidzami nie byli) czyli jakies ludzkie zainteresowanie z ich strony.
Nie ma co demonizować, tu zamiast UK można by pewnie wpisać Polskę i niejeden patrol myślących policjantów. Ale takie sytuacje jak ta... Cóż, jeśli nie ma się świadomości że przepisy mają za zadanie jak najlepiej uregulować życie społeczne tak, żeby prowadzić do zwiększenia szeroko rozumianego bezpieczeństwa i ładu, to nie zrozumie się, że są sytuacje, kiedy nie można się do nich bezwzględnie stosować. Policjant widząc co się dzieje powinien z miejsca wyciągnąć ojca tego gościa z auta i przewieźć do szpitala radiowozem - to oczywiste że pojazdem uprzywilejowanym dotarłby do celu znacznie bezpieczniej. Ciekawe, czy ten człowiek przetrzymując kierowcę wiozącego ranną osobę zdawał sobie sprawę, że w razie jej śmierci (z urazami głowy nigdy nic nie wiadomo) syn niemal na 100% jeszcze tego samego dnia byłby w prokuraturze i zaczęłaby się sprawa o nieumyślne spowodowanie śmierci...

Jakieś 20 lat temu byliśmy z rodziną i znajomymi z Niemiec nad jeziorem. Moja młodsza siostra wypadła z roweru wodnego do wody na środku jeziora i mimo kapoku nałykała się w panice sporo wody (była nad powierzchnią, ale twarzą w wodzie i przez kilka sekund zanim tato do niej dopłynął zdążyła się zachłysnąć). Zanim wróciliśmy do brzegu minęło dobre kilka minut, a siostra wyglądała źle, więc natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Widziałem twarz mojego taty, kiedy jechaliśmy 180 km/h przez miasto - chciałbym wtedy zobaczyć policjanta, który zdołałby go zatrzymać (już pomijam, że jechaliśmy wówczas wozem, którego bez blokady nie zatrzymałby żaden ówczesny poldek). I to na pewno nie było bezpieczne (teren zabudowany, ktoś mógł wtargnąć na ulicę), jednak nie wiem, czy jazda 50 km/h do oddalonego o 12 km szpitala byłaby bardziej rozsądna...
Jarson jest offline   Odpowiedz cytując ten post