To jest zwykła falandyzacja prawa. Fotografują auto, a karają właściciela za to, że jest właścicielem.
ITD ma pół roku na czynności, do tego nie przysyłają zdjęcia - to w jaki sposób ja mam pamiętać, komu pożyczyłem auto? Z reguły krąg ludzi korzystających z naszego samochodu nie jest wielki, ale mogą być kłopoty ze wskazaniem kierującego. Zakładam, że jeśli sam prowadziłem, to jednak pamiętam.
Dopóki nie ma obowiązku prowadzenia pełnej ewidencji korzystania z samochodu prywatnego (a nie ma), to na logikę biorąc nie ma możliwości skutecznej egzekucji za takie wykroczenia. Przynajmniej jak się chce cykać od tyłu, czy nawet z nieba, co się marzy ITD.
Nie wiem, czy inne jest rozumienie prawa w przypadkach przestępstw a inne wykroczeń, ale nie można mówić, że tu chodzi o wykroczenie więc można tak robić. Normalnie nie można, ale jak znam życie, wymyślą myk że będzie można.
Można tak dalej dywagować, a choćby np. dlaczego ITD stoi w krzakach z fotoradarem i cyka fotki tym wszystkim piratom i mordercom drogowym, nie wyłapując ich? Połowią trochę, aż im się pamięć zapełni, albo zwyczajnie znudzi, i zadowoleni jadą wypisywać wezwania do zapłaty mandatu. Czy takie ich działanie poprawia bezpieczeństwo na drogach? Nie!
Policja jak suszy, to zatrzymuje takich delikwentów i odnosi to skutek - albo taka dłuższa rozmowa uspokaja jurnego kierowcę, albo czasami trafiają na gościa, który złapał 'oczko' więc dalej nie pojedzie.
Salomonowym wyjściem byłoby, gdyby "aresztowali" te samochody, które przekroczyły prędkość. Na tydzień, na miesiąc, może dłużej... a właściciel zapłaciłby im równowartość mandatu za parking strzeżony. Na ale wtedy to dopiero byłaby jazda