poszedłem odwiedzić dziś żywą szopkę u Dominikanów,
pogadałem z Józefem o starych karabinach, Marię zagadywała jakaś babcia,
a trzej królowie właśnie wyskoczyli na kawę, bo zmarzli,
dzieciątko nawet nie drgnęło, pewnie spało

jeden z pasterzy coś przeglądał na tablecie,
a córuś niemal zagłaskała osiołka na śmierć

zmarznięci wróciliśmy do domu, na grzańca galicyjskiego