Ostatnie wypadki rzeczywiście budzą grozę, wręcz nie mieszczą się w pale, ale nie zapominajmy o statystykach. Tych obiektywnych.
Każda kolizja/wypadek w której uczestniczył pijany uznawana jest za spowodowaną z jego winy - nawet jeśli stał w miejscu, a trzeźwy w niego uderzył. Nikt nie dochodzi już, czy przyczyna była inna.
Jeśli w PL wypijesz piwo do obiadu, to już jesteś pod wpływem bo masz 0,3 a w Niemczech jesteś trzeźwy.
To wszystko przekłada się na statystyki, które trudno porównywać ze statystykami innych krajów. A to robią.
Nie wiem jaki poziom istotności w statystykach wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych jest akceptowalny, ale nie łudźmy się że do osiągnięcia jest zerowy. W Polsce jeździ podobno 20 mln pojazdów, kierowców pewnie jest więcej. Statystycznie biorąc odsetek pojazdów z nietrzeźwymi kierowcami jest, mimo wszystko, znikomy. Oczywiście ze zjawiskiem należy walczyć bezwzględnie (inaczej nie utrzymamy go w ryzach), trzeba jednak to robić w sposób, który nie pozwoli podejrzewać, że chodzi o kasę.
Do ludzi trzeba docierać w sposób dla nich zrozumiały i starać się, żeby zaczęli rozumieć wagę rzeczy do tej pory dla nich mało istotnych albo na które przymykali oczy.
Każdy wypadek, każda śmierć, to tragedia. Niezależnie, czy w domu czy na drodze, na trzeźwo czy po pijaku. Nie wiem czy lepiej zginąć pod kołami samochodu czy z winy pomyłki trzeźwego lekarza. Lajf is brutal, ale nie dajmy się zwariować.
Przepisy na nietrzeźwych już mamy dobre, ale wielu ludzi ich sobie nie uświadamia. W myśl obowiązujących już konsekwencje spowodowania "czegoś" po pijaku są ogromne. Coś zmienią jeszcze ogromniejsze? Nic! Do ludzi trzeba docierać inaczej.
__________________
Pozdr./Grzeniu
|