Co tu dużo pisać. Absolutnie genialne platformówki, nie tylko utrzymane w starym stylu, nie dość że z piękną, ręcznie malowaną grafiką 2D (w Rayman: Legends przeplatana z 3D) to jeszcze hardcore'owe i długie.
Pudełka sugerują grę dla najmłodszych, ale zdecydowanie nie są to gry dla nich! Nie dadzą rady ich nawet przejść, nie mówiąc już o zdobyciu wszystkich lumów/teensies. To ukłon w stronę starych dziadów jak ja, którzy uwielbiają gry platformowe (wespół ze swoimi połówkami
- świetny multiplayer kanapowy).
Za pierwszą częścią nie przepadam - zawsze wydawała mi się chaotyczna i trochę toporna. Dwójka zmieniła klimat na nieco bardziej mroczny, tajemniczy, obniżyła też stopień trudności. W część trzecią nie grałem, zaś "króliki" sobie odpuściłem. Nowe Raymany to radosne, jajcarskie, typowe platformówki w których zakochałem się od pierwszego wejrzenia.
Rayman Legends jest nieco łatwiejszy i postawiono na eksplorację, a nie na bieg na łeb na szyję jak w poprzedniej części. Co prawda dalej można spotkać takie poziomy lub nawet specjalne sekcje (tzw. levele muzyczne), ale są krótsze i nie nastręczają już większych problemów. Time triale przeniesiono do osobnych, specjalnie na tę okoliczność przygotowanych poziomów i czasy nie są już tak restrykcyjne. Szkoda, że bossowie nie są już tak epiccy jak w Rayman: Origins, a ich eksterminacja i nie wywołuje już takiego uśmiechu na twarzy (animacje, dźwięki etc).
Nowe Raymany to jedne z najlepszych gier tej generacji i bez dwóch zdań najlepsze na nią platformówki. Little Big Planet czy inne Banjo Kazooie mogą Raymanowi czyścić buty (i rękawiczki
)!
Rayman: Origins 9/10
Rayman: Legends 8/10 (-1 za przymus online do zdbycia wszystkiego...)