Powszechnie wiadomo, że bez iZabaweczek żyć się nie da.
Pierwszy prototyp iPada wykuł w kamieniu prapraprapra... przodek Steva Jobsa w jaskini w Altamirze, czego dowodem są znalezione tam ryty przedstawiajace nadgryzione jabłko.
Tak samo dziś, żaden cywilizowany człowiek nie może obyć się bez iZabaweczek. Używają ich najlepsi na świecie, polscy parlamentarzyści, piloci amerykańskich linii lotniczych, snajperzy elitarnych jednostek sił szybkiego reagowania, zawodowi fotografowie (również z NG), astronauci, a a ostatnio również himalaiści.
Tak przecież twierdzi Apple, więc to musi być prawda!
http://www.apple.com/your-verse/elevating-expedition/
W tekście jest mnóstwo smaczków, ale na początek polecam to (podkreślenie moje):
Before leading a trip with their Alpenglow Expeditions group, they study terrain and weather patterns, plot routes, decide where to camp, and manage equipment and supplies. Not long ago, they relied on
outdated or inaccurate paper maps to inform their plan of attack. Sometimes maps of these areas didn***8217;t even exist. But now with iPad and the Gaia GPS topography app, they can see remote mountain regions in great detail.
Powszechnie wiadomo, że mapy Apple słyną z jakości i dokładności. Jak ktoś nie wierzy, niech zapyta Australijczyków (tych, którzy pomimo używania map Apple jednak przeżyli).
Zastanawiam się, jaki poziom może osiągnąć fanatyczne uwielbienie dla iZabaweczek. Czy aż taki, żeby powierzyć im swoje życie? Zaryzykować życie, żeby udowodnić niewiernym, że Apple jest najlepsze? Czy ktokolwiek będący przy zdrowych zmysłach uzależniłby wyprawę i Himalaje i życie grupy od JAKICHKOLWIEK elektronicznych gadżetów?