Wpadłem na taki oto pomysł, jak mieć połączenie internetowe za darmo. Może się komuś przyda, choć patent "z pogranicza legalności". Zadziała tylko w dużych miastach lub skupiskach ludzi z komputerami.
Na początek potrzebujemy trochę kaski (~250zł) żeby rozkręcić interes.
1. Przeprowadzamy wywiad środowiskowy tzn. idziemy do 2-5 gospodarstw domowych i pytamy ludzi ile płacą za internet i z jakimi prędkościami. Zapisujemy wartości (cena i prędkość). Pytamy czy byliby zainteresowani 2x tańszym internetem o podobnej prędkości. Większość pewnie będzie zainteresowana, no chyba że dopiero podpisali umowę z operatorem. Sumujemy to co potencjalnie będziemy mieli (tzn. ceny internetu 2x mniejsze)
2. Jak mamy kilku ludzi chętnych na 90% to przeglądamy oferty podłączeń internetowych i wybieramy takie które nam odpowiada w kwestii ludzi (przykładowo jak ludzie mają internet 2MB/s i jest ich 5 to wybieramy 10MB/s itp.) Ważne - połączenie nie może kosztować więcej niż to co policzyliśmy (najlepiej kupić troszkę tańszą) i może być nawet na kablu.
3.Za pozostałą kasę kupujemy router z bardzo dobrą anteną mogącą ogarnąć większy obszar i umieszczamy go tam,gdzie sygnał będzie najlepszy (np. przy oknie albo gdzieś na balkonie).
4. Gdy założą nam sieć to zakładamy na nią hasło i idziemy do tych ludzi u których byliśmy i oferujemy im dostęp do netu za tę kwotę którą wcześniej nam podali - bez umowy, po prostu płacą - mają, nie płacą - nie mają. Kupiliśmy tańszy z powodu ryzyka odmowy przez jedną/dwie osoby. Dajemy im hasło do sieci. I to w sumie wszystko co musimy zrobić
Kiedy koszty routera nam się zwrócą to mamy internet zupełnie za darmo (płacą ludzie którym go użyczamy). Oczywiście jest on wolniejszy ale nic za niego nie płacimy
Co sądzicie o tym?