Nad ranem lekko zmarzłem, nie mogłem w burdelu w samochodzie znaleźć czapki, a za bardzo byłem zaspany, żeby sobie przypomnieć, że kaptur ma sznurki.

Słonko chodzi nisko i nie chciało się szybko pojawić nad budynkami, ale o jedenastej dostałem na cateringu michę pysznego i gorącego kapuśniaku na wędzące. Już było ciepło, a jak wyszło słonko, to nawet gorąco, po obiedzie z kolejną michą, Karaiby.
Pogoda naprawdę fajna.