Czytanie Clarksona to jedna z nielicznych okoliczności, kiedy potrafię parsknąć śmiechem będąc sam - zwykle tego nie robię, bo po co skoro nikt nie słyszy

A kiedy się czyta, że w międzyczasie niewidzialna chmura pyłu dotarła już do Pragi, to trudno się nie roześmiać
Kiedyś wydawało mi się, że w tym stylu można napisać może z dziesięć felietonów i kolejne muszą stać się nudne. Nic bardziej mylnego