@Andy
Pomyliłeś quote, pierwsze są moje, nie Sobrusa. To już trzeci raz. ;]
Po za tym nie obrażaj nikogo. Dlaczego nazywasz go idiotą? Ja rozumiem, że możecie się nie lubić i nie rozumieć nawzajem, ale druga strona nie wyzywa. Potraktuj to jak ostrzeżenie. Dochodzi do takiego kuriozum, że M@X któregoś dnia pytał jak sobie z czymś poradzić na Linuksie (mniejsza o szczegóły), ja nie wiedziałem, myślę - zapytam Andy'ego. Zapytałem, napisałem że to jego problem, ale sam jestem ciekaw rozwiązania, a Ty się nagle rozłączasz. Czy to jest poważne?
- - -
Szczęśliwie bądź nieszczęśliwie moja "nauka komputera" przypadła na pierwsze kroki na rynku XP, który z perspektywy czasu uważam za kupę gnoju (lub zwyczajnie takie odczucie pozostało po niezliczonych fuckupach, w większości z mojej winy i niewiedzy). Wcześniej moja styczność z typowym komputerem to C64, którego jednak używałem tylko do grania i horrory w szkole z jabłkami (bodajże G3, kosmiczne, biało przezroczysto-morskie z myszkami, które zostały wymyślone chyba po pijaku bo małe i całe okrągłe), i nie dlatego że Apple tylko dlatego że w szkole. ;] Na dobrą sprawę można powiedzieć, że w 2003 był mój start zdobywania wiedzy z poziomu zero do obecnego - bowiem to był rok pierwszego komputera u nas w domu, zaś pierwszy internet, stałe łącze dopiero w 2004 co widać po dacie rejestracji.
Wówczas Linuksów się wręcz bałem, podobnie nawet jak tylko wejść do katalogu "C:\Windows\" i zobaczyć co tam jest.

I mimo tej partyzantki instalacja i deinstalacja programów nie wymagała żadnej wiedzy, niczego nie trzeba było kompilować i rozwiązywać problemów nie występujących w żadnym innym systemie. Byłem wtedy typowym Kowalskim.
Android przy dystrybucjach Linuksa to sielanka. Nawet jeśli coś się mistycznie zepsuje to można zrobić wipe. Po za tym dla większości ludzi to tylko telefon, gdzie jedyne prywatne dane to numery telefonów trzymane na karcie SIM. Do tego jest idiotoodporny userland. Nie ma w tym systemie nic trudnego i nie ma nawet porównania do Linuksa na desktopie.
Kowalskiemu nie podrzucam Ubuntu bo byłby to strzał w kolano. Po pierwsze mniej bym zarabiał (Windowsa zawsze zabijają lub sam popełnia powolne seppuku po pewnym czasie

), po drugie w momencie kiedy wystąpi jakiś problem straciłbym kupę czasu na dociekanie przyczyny. Także w domu używam Minta, którego mozolnie szlifowałem i przeszczepiłem go do laptopa ojca gdzie niestety chodzi wolno. I znowu problem, bo na Windows po prostu bym przeinstalował sterowniki na poprawne, a tutaj co zrobię? Wgrałem nowszy kernel i bez zmian, więc zostaje niekompatybilna karta gfx? Ale Ubuntu śmigał na oko ze dwa razy szybciej. I to jest właśnie świat Linuksa.
Myślę, że tak, przesiadając się na OS X mimo nowego środowiska, takie problemy jak wyżej go nie dotyczą (choć z innych przyczyn ;]).
To prawda do czasu aż nie natrafisz na problem np. taki jak opisany przez Sobrusa. Ja też bym wymiękł...