ZnakJaworznickiegoBikera
Data rejestracji: 22.03.2005
Lokalizacja: znowu Jaworzno
Posty: 9,673
|
To po kiego grzyba jedzie 50+? Bo jest drogowym *****em.
Tia, kamizelka ratuje "zycie"..szkoda, ze nie rowerzystow a tylko ego pewnej grupy ludzi.
I jakie zagrozenie robi ten rowerzysta co ominie czerwone chodnikiem? Takie samo jak idiota jadacy 100 w zabudowanym? A moze nawet wieksze?
Z drogami dla rowerow jest tak, ze jakby byly robione z glowa to by ludzie nimi jezdzili. Oczywiscie swiete krowy samochodowe beda uczyc innych gdzie maja jezdzic, "spierd...j na chodnik" albo na "śmieszke" (nie mylic z droga dla rowerow. Oczywiscie wiekszosc samochodziarzy nie rozumie, ze jak sie utrudni zycie rowerzystom to beda mieli w dupie biedoDDRy, ciagi pieszo-rowerowe i inne smieszne twory.
Wklejam ten teks kazdemu kto tego nie rozumie - wiekszosci sie czytac nie chce bo sa najzwyklejszymi IGNORANTAMI, bo przeciez tylko kierowcow sie szykanuje
Cytat:
Zbliżam się do przejazdu samochodowego, gdzie moja droga dla samochodów (DDS) przecina ulicę. "Fajnie - myślę - w końcu choć kawałek odśnieżonego. I do tego asfalt!" Zatrzymuję się przed sygnalizatorem, wysiadam, by wcisnąć przycisk, do którego nie sięgam przez otwarte okno. "A, to po to mi ta kamizelka... przecież muszę być widoczny. Tym bardziej, że Policja prosiła bo lubelski ratusz oszczędza na oświetleniu ulic." Wsiadam z powrotem, płynąca z radia "Suzanna" - "Zetka nieczęsto to puszcza" - myślę - umila mi oczekiwanie na zielone. "****a, przecież nic nie jedzie, ani pół rowerzysty. Ten jeden, co był na horyzoncie, skręcił wcześniej w jakąś przecznicę. Ale z przeciwka nadjeżdża policja, wolę nie ryzykować, wiadomo, kierowca - łatwy łup. A jak ten przycisk też jest zepsuty?" Wreszcie jest! Zielone. Jedynka, ruszam... "Noż, ja pier... Na drugiej nitce czerwone" Wysiadam, wciskam, wracam. "Czerwony jak cegła". "Lubię trójkę..." Jedynka, powoli ruszam. Rozpędzam się, a śnieg pod kołami staje się coraz cięższy. Deptam pedał gazu, ale nie poszaleję już bo DDS ładnie przechodzi w ciąg pieszo-samochodowy. Matki z dziećmi, baba z psem srającym w zaspę i smyczą w poprzek drogi. Turlam się powolutku. "Przynajmniej się nie zmęczę" - pocieszam się.
Znowu przejazd... A nie... Przejście dla pieszych. Wysiadam, przepycham przez przejście i dalej w drogę. Kiedyś tu była linia rozdzielająca chodnik od DDS, ale śnieg ją nieźle przykrył, więc uchylam okno i proszę grzecznie dzieci z sankami o usunięcie się. "Ależ ta młodzież dobrze wychowana, nawet mnie nie zwyzywała jak ta parka w sile wieku wczoraj na Piotrkowskiej." Minąłem Bonarkę, przecisnąłem się między przystankiem tramwajowym, a ekranem akustycznym i ogień! Zjeżdżam na część dla pieszych, bo tam śnieg lepiej ubity, a żywej duszy w zasięgu wzroku! "Highway to hell". Całe pół kilometra luksusu. Słońce wychodzi zza chmur, robi się milusio, opuszczam szybę i łapię dech wiosennego powietrza. Zauważam, że śnieg zniknął bo widać linię oddzielającą DDS od chodnika i zaczęło być słychać hałas opon toczących się po kostce brukowej. "Czy nie mogliby nam robić tych dróg z asfaltu, jak rowerom?? Przecież cały mózg mi od tego wibruje!" Ale przynajmniej się bezpiecznie jedzie. "Piąty bieg". "Na Dwójce? Od kiedy to... Łojezusmaria! Co za **** postawił mi słup na drodze? I to na zakręcie... Ostatnio coś nawet była afera, że gdzieś baba w taki wjechała i się zabiła. Ale zarządca wytłumaczył, że słupy z daleka widać więc są niegroźne i to ona była sobie sama winna." Omijam. I następny. I jeszcze jeden. Przejście. "Czemu nie wymalowali obok przejazdu?" Wysiadam, pcham i dalej w drogę. Hola, hola! "Droga się skończyła. Chodnikiem? Tak chyba lepiej... Jeszcze mnie te barany na rowerach obdzwonią, że im ruch utrudniam. W takiej Holandii to jest kultura, spójna sieć dróg dla samochodów, autostrady... A u nas? Chamstwo, prowizorka i kult dwóch kółek".
Kulam się więc chodnikiem wzdłuż blokowiska, nad którym górują okazałe kukurydze* - "dobrze, że pieszych mało, na szczęście większość wybrała rowery" - kolejne przejścia. "Skąd tu znowu śnieg? A droga samochodowa, dobrze, że tylko 100 metrów" Pięknie wyglądają Bronowice o tej porze roku, znowu DDS, wjazd, zjazd, przejazd na drugą stronę i z powrotem. Zsiądź, wciśnij, przeprowadź, wsiądź i a piać od nowa... "A w ogóle to ja czasem nie byłem w Katowicach? Co tu robi niebieski tramwaj pod Pałacem Kultury? Nieważne, w końcu i tak jadę pod stocznię..." Słońce praży niemiłosiernie, ptaki ćwierkają, muszę zjechać na ulicę, za dużo tu pieszych, a warunki nie są tak złe, żebym mógł legalnie jechać chodnikiem. Kamizelka lepi się od potu, spod kasku też kapie. "Na cholerę mi ten nocnik na łbie? No tak, był w promocji, pan Policjant z plakatu tak ładnie prosił, a jak się potknę przy wysiadaniu to z pewnością podziękuję Specjalistom od bezpieczeństwa za uratowanie mi życia..."
Mijam dworzec kolejowy. "Wrocław Główny, dobrze, jestem prawie u celu". Kilka aut poprzypinanych do okolicznych latarni przypomina mi, że nie jestem sam. Z jednym się nawet mijam kawałek dalej. "Dobrze, że mnie przepuścił bo te rowery zaparkowane na... ****! krawężnik. Syczy? Nie syczy... uff." "To ja złodziej" "Ale, ****a, śmieszne... ledwie tydzień temu znikło mi auto spod sklepu. A przypiąłem je przecież solidnie do znaku i wszedłem tylko na minutkę. Policjant od razu powiedział, żebym nie liczył na wiele. Ale mogę sprawdzać na Allegro, może znajdę." Jadę jezdnią, rowery mnie wyprzedzają na gazetę. Chcą mi lusterko urwać czy co?? Skrzyżowanie. Mam pierwszeństwo ale zgodnie z zaleceniami znanej sieci dyskontów na 'L' i instytucji na 'P' zatrzymuję się. A nuż jakiś wariat rikszą mi wyskoczy? Dup! "Nie, na szczęście nie wpadł mi w dupę tylko walnął ręką w dach. Miał chłopak refleks!" Patrzę jeszcze raz - prawo, lewo, jeszcze raz prawo, ruszam. Niedźwiecki zapowiada 38. miejsce na liście przebojów, chyba jakieś Kings of cośtam. Nie dosłyszałem bo mnie jakiś rowerzysta zwyzywał, że mi "życie niemiłe, *****ie *******ony". Też go pozdrowiłem. "O, już widzę. Polmozbyt, jestem na miejscu..." Wyciągam z radia płytę i chowam do kieszeni. Nie pozwolę, żeby mi moją ulubioną składankę zapieprzyli razem z autem.
Wysiadam, zamykam. Za chwilę słyszę wyjący alarm.
"Uff, to tylko budzik. Czy te sny zawsze muszą być tak absurdalne?? Przecież takie rzeczy się nie zdarzają na jawie! Nie no, bez przesady... Skąd mi się to w ogóle wzięło?" Wstaję, rower stoi radośnie w przedpokoju. "Już wiem...".
|
__________________
Tanie konta shell, www, php, sql - info priv
Moj kanal Youtube
/msg demek at freenode //
Intel Pentium 4 630 3,0@5,6 GHZ -- 100% O/C CLUB 3Ghz@6750Mhz
PISIOR - PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ I OJCIEC RYDZYK
MEMORANDO - UZYTKOWNIK, KTOREGO DLA DOBRA WLASNEGO, DOBRA WLASNYCH PIENIEDZY I DOBRA WLASNYCH NERWOW NALEZY OMIJAC SZEROKIM LUKIEM
|