Podgląd pojedynczego posta
Stary 14.10.2015, 11:21   #17755
Jarson
Pa rampamer
Zlotowicz
 
Avatar użytkownika Jarson
 
Data rejestracji: 24.10.2006
Lokalizacja: Zachlajki
Posty: 10,013
Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>Jarson ma doskonałą reputację, jest przykładem osoby znającej się na rzeczy <2000 i więcej pkt>
Cytat:
Wyobraźcie sobie Państwo, że pracujecie w taki oto sposób. Wasza praca trwa ok. 5 godzin dziennie, macie zagwarantowane płatne 3 miesiące wolnego w roku, po 10 latach pracy zarabiacie 5 tys. zł miesięcznie, możecie w czasie kariery 3 lata przebywać na płatnym urlopie zdrowotnym, a na koniec odejść na wcześniejszą emeryturę. Do tego, po ok. 5 latach pracy jesteście - bez względu na to jak pracujecie - nie do zwolnienia.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,141202,t...5c21&_ticrsn=5
Ten "artykuł" najchętniej podlinkowałbym do tematu "Co cię w życiu..." Ja rozumiem, że można nie lubić karty nauczyciela i nawet mnie to za mocno nie dziwi. Ale to już jest wypisywanie bzdur. Zawód każdego z nas, jakby tak ponaciągać prawdę, wyglądałby na pracę marzeń.

Moja mama była nauczycielką, w tym roku w wieku prawie 60-ciu lat przeszła na emeryturę. Rzeczywiście wcześniej - obecnie kobiety w jej wieku przechodzą na emeryturę w wieku 60 lat i kilku miesięcy, moja mama jako nauczycielka przeszła o dwa lata wcześniej niż jej równolatki. Przez ostatnie 5 lat jej szkoła (z tradycjami, jedna z najlepszych pod względem wyników w województwie, tyle że wiejska więc ze stosunkowo niewielką liczbą dzieci) była przekształcona w tzw. stowarzyszenie. Co to w praktyce oznacza? Że moja mama, nauczyciel matematyki, magister inżynier budownictwa zresztą, a więc nie pierwszy lepszy matematyk, zarabiała z 25-letnim stażem jako matematyk (wcześniej była budowlańcem)... 1 400 zł na rękę. To nawet nie 2,5 tys. brutto, nawet nie połowa tego, co pisze pan Marczuk. I nie obejmowały jej przywileje karty nauczyciela, poza dłuższymi wakacjami. No ale ok, to jest stowarzyszenie, a co z tymi, którzy są objęci kartą nauczyciela?

Po kolei, nie omijając niczego z cytowanego zdania z artykułu:
"Wasza praca trwa ok. 5 godzin dziennie" - moja żona jest nauczycielem. Część etatu ma na świetlicy, a tam godziny liczone są zupełnie inaczej - mniej więcej podobnie jak na etacie, tyle że jest ich do pełnego etatu chyba 32. Musi być w szkole pn-pt w godzinach 06:20-08:00, potem albo zostaje albo wraca jeszcze na godzinę-dwie do domu, w zależności od planu. Ponadto przygotowuje się w domu do zajęć, sprawdza zeszyty czy kartkówki, zostaje w szkole i spotyka się z rodzicami, kiedy jest taka potrzeba - nikt mi oczu mydlić nie będzie, wiem ile to zajmuje. To jest nie mniej niż 40 godzin tygodniowo, niewykluczone że więcej.

"macie zagwarantowane płatne 3 miesiące wolnego w roku" - to akurat niemal całkiem prawda. Część z tego czasu to obowiązkowe szkolenia (to nieprawda, że nauczyciele po 10 latach przestają się szkolić, na przykład w szkole mojej zony dyrekcja wymaga kształcenia ustawicznego od każdego nauczyciela, teraz takie praktyki - moim zdaniem bardzo słuszne - stają się normą). Część to przygotowania do początku roku, rady pedagogiczne (jakieś 6 dni z ferii i wakacji w roku), ale i tak zostaje bite 2 miesiące wolnego. Ja pracując na etacie mam nieco ponad miesiąc, jeśli wliczyć że biorąc 10 dni mam ciągiem 14 wolnych). Czyli nauczyciel rzeczywiście ma ponad 20 dni urlopu więcej niż większość.

"po 10 latach pracy zarabiacie 5 tys. zł miesięcznie" - ależ zakłamanie. Po pierwsze - kto z nas podaje znajomym swoje zarobki brutto? Zarobki nauczyciela z najwyższym stopniem zawodowym, z uwzględnieniem wszystkich dodatków, to 2800 na rękę, jak ma się wychowawstwo, sporą wysługę lat itp. to można nawet zahaczyć o 3000 zł. Nawet przeliczając na brutto daje to 4200, a nie 5000. Tymczasem moja żona zarabia niecałe 1800 zł, jak słyszę że nauczyciel zarabia 5000, to zastanawiam się czemu żona nie jeździ do szkoły autem z salonu, tylko chodzi co rano pieszo...

"możecie w czasie kariery 3 lata przebywać na płatnym urlopie zdrowotnym" - dwa, nie trzy. Skąd on wziął te +50%? Taka jest teoria, w praktyce mało kto to bierze. Utrzymuję kontakty z kilkorgiem moich dawnych nauczycieli, ani jeden nigdy nie był na tym urlopie. Mam za to znajomą, która z uzasadnionych przyczyn medycznych pracując w zwykłej firmie przez 4 lata nie pojawiła się w pracy - bez krztyny naciągactwa. Czyli jeśli są podstawy, w każdym zawodzie można, chyba że jest się zatrudniony na śmieciówkę, wtedy w takim przypadku dostanie się zawsze kopa w tyłek i tyle.

"a na koniec odejść na wcześniejszą emeryturę" - to może kiedyś. Moja mama opowiadała, że jak szła do pracy w szkole na początku lat 90-tych, to akurat stary dyrektor odchodził w wieku... 41 lat. No cóż - tam jeszcze działały przepisy z komuny. Obecnie 30-letni nauczyciel - jeśli nowy wiek emerytalny zostanie zachowany - odejdzie na emeryturę nie wcześniej niż w wieku 63 lat - ale raczej dostrzega się tendencję do wyrównywania wieku.

"Do tego, po ok. 5 latach pracy jesteście - bez względu na to jak pracujecie - nie do zwolnienia" - bzdura totalna. Nauczyciela przy redukcji godzin w szkole można zwolnić tak samo, jak przy redukcji etatów w firmie. Co więcej, na pierwszy ogień idą wtedy dyplomowani, bo najwięcej zarabiają. Wielu nauczycieli właśnie z tego względu zatrzymuje się na nauczycielu mianowanym (przedostatni stopień). Efekt? Nieco pewniejsza praca, ale zarobki na poziomie 2,4 tys zł netto. A stu procentowej pewności zatrudnienia nie będzie i tak, to nie zawód sędziego...
__________________


Ostatnio zmieniany przez Jarson : 14.10.2015 o godz. 11:28
Jarson jest offline   Odpowiedz cytując ten post