Wygolili mnie na częściach trochę, ale mają tam taką karteczkę, że jak swoje przyniesiesz, to robocizna +30%, jeszcze gorzej!

Tarcze miały ponad 80 tysięcy i już bardzo cienko było, można było jeszcze do wiosny się doczłapać te kilka tysięcy (klocków tyle było), ale jak znam życie, to jak trzeba zmienić na gwałt, to nie ma kiedy/jak/forsy/przemarsz wojsk/żydowskie święto, więc kazałem zrobić.
Niestety tradycyjny wynalazek Rudolfa Diesla, jak dobrze wiesz traktorzysto

, ma kłopoty z zapalaniem poniżej zera.
Kawę idę zrobić, bo pomimo 6 wypitych działek, sen mnie łapie. Teraz będzie ze spychacza do fusów, albo przelewowa, zanim zejdę do kuchni, to się zdecyduję.