To były bardzo dobre kawy, pod warunkiem, że spleśniały surowiec nie trafił do palarni.

Nigdy nie zapomnę tego zapachu w miejscowym samie, jak mielili.
Dla dzieci: Kupowało się paczuszkę 100g i dawało pani na monopolu, żeby zmieliła w takim ogromnym młynku, później dostawało się torebkę z kawą, tą w której była ziarnista, zawiniętą na brzegu i spinaczem złapaną.