Mieliśmy kiedyś malucha - egzemplarz z włoskim silnikiem, ale wciąż przecież 0,65 - którym z górki można było zamknąć licznik - osiągał jakieś 145 km/h. Na prostej - 15 mniej. Tak że da się
Co nie zmienia faktu, że w takich autach nie chodzi przecież o prędkość maksymalną. Chodzi o to, żeby przemieścić się z punktu A do B przy czym punkty A i B:
1. Nie mogą być od siebie mocno oddalone.
2. Mogą być pokonane w nieco dłuższym niż spodziewanym po samochodzie czasie.
3. Nie są położone w miejscach, pomiędzy którymi wiedzie droga o wzmożonym ruchu, a w szczególności po której jeździ spora ilość TIR-ów - sprowadza to duże ryzyko na kierowcę, bardzo duże na pasażera jadącego z przodu i ogromne na pasażerów upchanych z tyłu.
I jeśli te trzy punkty są spełnione, to takie autka są bardzo fajne na dojazdy. Nie palą wiele, więc nawet gazu nie trzeba zakładać, naprawy są absurdalnie tanie, mycie i sprzątanie odbywa się błyskawicznie, OC kosztuje jakieś 50 groszy na dzień, a wymianę opon kosztujących grosze można przeprowadzić łyżką... stołową