Czas jakiś jechali w milczeniu, jasnym, oświeconym przez promienie księżyca, gościńcem.
Dwa wilki drogę przeszły! rzekła nagle Helena.
Widzę oparł Wołodyjowski. A ot, trzeci!
Szarawy cień przemknął się istotnie o sto kilkadziesiąt kroków przed końmi.
Ot, czwarty! zawołała kniaziówna.
Nie, to sarna; patrz waćpanna: dwie, trzy!
Co, u licha! zakrzyknął pan Zagłoba. Sarny za wilkami gonią! Świat, widzę, przewraca się do góry nogami!
|